27 parlamentarzystów PO proponuje, aby gwałt był ścigany z urzędu, a nie jak do tej pory na wniosek ofiary. Napisali w tej sprawie list otwarty do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.

Kodeks karny jasno precyzuje, że ofiara gwałtu musi zawiadomić o zdarzeniu policję lub prokuraturę. Od woli ofiary zależy, czy sprawca będzie ścigany. Jeśli np. wniosek zostanie wycofany, sprawa musi zostać umorzona.

Autorzy listu chcą, żeby policja, czy prokuratura mogły działać z urzędu, niezależnie od woli ofiary gwałtu. Teraz dzieje się tak tylko wtedy, gdy dochodzi do gwałtu na osobie nieletniej lub jeżeli doszło do przestępstwa popełnionego ze szczególnym okrucieństwem.

Według 27 parlamentarzystów PO obecny tryb ścigania sprawców gwałtu zwiększa ryzyko ich bezkarności, a ofiary zostają "obarczone odpowiedzialnością i poczuciem winy także za losy sprawców, którzy najczęściej są osobami znajomymi lub bliskimi". Ofiarami gwałtów często padają kobiety w wieku 15-18 lat - twierdzą autorzy listu do ministra Jarosława Gowina.

"W imieniu małoletnich i osób ubezwłasnowolnionych wniosek o ściganie sprawców muszą złożyć ich opiekunowie, którzy często sami będąc sprawcami przemocy, z oczywistych względów nie złożą wniosku w imieniu ofiar. Powstaje więc patowa sytuacja, w wyniku której nie ma możliwości sądowego rozwiązania sprawy, nawet jeśli są jej świadkowie i znani są sprawcy" - czytamy w liście.

Przepisy muszą się zmienić

Wiceszefowa sejmowej Komisji Polityki Społecznej Magdalena Kochan - jedna z inicjatorek listu - twierdzi, że w zdecydowanej większość państw członkowskich Unii Europejskiej ściganie sprawców gwałtów następuje z urzędu. Niestety Polska jest w grupie takich krajów jak Rumunia czy Albania. To jest rzecz, którą powinniśmy zmienić najszybciej, jak tylko można - podkreśla. W Polsce gwałt jest jedynym w kategorii ciężkich przestępstw, które nie jest ścigane z urzędu. To bardzo komplikuje życie ofiar, tym bardziej, że ta zbrodnia jest wyjątkowo dotkliwa. Ofiary często czują wstyd, to powoduje, że sprawcy tego rodzaju zbrodni nie są ścigani - dodaje posłanka.

Kochan przyznaje, że prawnicy w Polsce są podzieleni w tej sprawie. Dlatego nasz otwarty list ma dać ministrowi Gowinowi argumenty w momencie, gdy będzie się ścierał z bardzo konserwatywnym poglądem części prawników - zaznaczyła. To nie ofiara gwałtu powinna się wstydzić i czuć zhańbiona, tylko sprawca przemocy powinien być ścigany i podlegać ostracyzmowi obywatelskiemu - przekonuje posłanka.

Według niej, pomysł ścigania sprawców gwałtu z urzędu, a nie na wniosek ofiary, popiera Donald Tusk. Taka deklaracja miała paść podczas marcowego Kongresu Kobiet .

Ściganie z urzędu może nie dać efektów

To nie tyle wniosek, co postulat o rozważenie sprawy z najwyższą starannością - mówi w rozmowie z Tomaszem Skorym szef klubu PO Rafał Grupiński. Jest on jednym z parlamentarzystów, którzy podpisali się pod listem do ministra Gowina. Jak podkreśla, sprawa wymaga bardzo wnikliwego rozważenia zarówno przez prawników, jak i psychologów, bo nawet ściganie z urzędu nie przyniesie efektów, jeśli pokrzywdzona nie zechce składać zeznań. Jedyną szansą żeby dojść do prawdy i przełamać milczenie osoby pokrzywdzonej, jest aktywność osób prowadzących śledztwo. Poprzez taką aktywność, zebranie dowodów można przekonać osobę, która jest podłamana psychicznie, że da się ukarać sprawcę - wyjaśnia Grupiński.

W deklaracjach politycy twierdzą, że pomysł jest dobry

Jestem za tym, żeby w maksymalny sposób zwiększyć możliwość ścigania gwałtu z urzędu, natomiast nie wyczerpie to wszystkich przypadków. Szczególnie tych, w których ofiary uciekają od mówienia o tym w jakikolwiek sposób - tak pomysł części polityków PO komentuje Jacek Kurski z Solidarnej Polski. Ściganie gwałcicieli "z urzędu" może napotkać trudności także według SLD. Pytanie, co znaczy "z mocy prawa". Ta wiedza o wydarzeniu musi skądś pochodzić. W jakimś sensie musi pochodzić od poszkodowanej - podkreśla Marek Siwiec. W połączeniu z zaostrzeniem kar za gwałt, pomysł PO popiera też PiS. Adam Hofman równocześnie widzi jednak problem tak zwanego śledztwa "z urzędu". Prawo ofiary jest takie, by odmówić zeznań, i jeśli nie będzie dostatecznych przesłanek, by je kontynuować, to zostanie umorzone - tłumaczy.

Część kobiet chce wykrzyczeć, co się stało

Na pewno są takie ofiary, które wykrzyczą to z siebie i będzie im - można powiedzieć - łatwo to ujawnić. Natomiast na pewno będzie duża grupa kobiet, dla których sama rozmowa będzie traumatycznym przeżyciem i my wszyscy musimy sobie zdawać z tego sprawę - twierdzi w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Kotem dr Ireneusz Siudem, psycholog z UMCS w Lublinie. To będzie wymagało bardzo dobrego przygotowania od ludzi, którzy będą tego typu sprawy prowadzili - podkreśla.

Zdaniem specjalisty, w żadnym przypadku nie może być mowy o zmuszaniu kobiety do zeznań. Najpierw powinien być oceniony stan jej zdrowia psychicznego, jej możliwości. Tutaj kwestia przymusu nie wchodzi w grę - tłumaczy dr Siudem.