W Wielkiej Brytanii wszczęto dochodzenie w sprawie błędnego oskarżenia mężczyzny o dokonanie gwałtu w mieście, w którym nigdy nie był. Podstawą oskarżenia był dowód z DNA - podał brytyjski dziennik "Guardian". Najprawdopodobniej próbka została skażona.

Ekspertyzę DNA wykonano w największym prywatnym laboratorium wykonującym usługi kliniczne dla policji - LGC Forensics. Policja nie ma własnego laboratorium, ponieważ rządowa placówka wykonująca wcześniej takie ekspertyzy (FSS) została zamknięta jako nierentowna.

Firma LGC przyznała, że w jej laboratorium doszło do skażenia próbek. Fiolka zawierająca próbkę DNA pobraną od ofiary gwałtu była w pojemniku z kilkoma innymi, będącymi materiałem dowodowym w osobnych śledztwach, i najprawdopodobniej została skażona. Niewykluczone, że sprawa ta będzie powodem do przyjrzenia się innym, w których podstawą skazania był materiał DNA - pisze "Guardian", powołując się na źródła policyjne.

Mężczyzna od października zeszłego roku jest w więzieniu w Exeter w związku z dochodzeniem w sprawie zakłócenia porządku publicznego. W tym czasie na podstawie dowodu z DNA oskarżono go o gwałt w odległym o 250 km Manchesterze, gdzie - jak twierdził - nigdy nie był. Obecnie ma zamiar wystąpić z powództwem przeciw policji.