Mieszkańcy Islandii są w euforii po remisie ich zespołu z Argentyną 1:1 w piłkarskich mistrzostwach świata. Po ostatnim gwizdku sędziego Szymona Marciniaka w mediach społecznościowych rozgorzała debata na temat lokalizacji pomnika dla bramkarza Hannesa Thora Halldorssona.

Żeńska część kibiców chce z kolei masowo mieć z nim... dziecko, a panie, które już są w ciąży, chciałyby go jako ojca chrzestnego.

Atmosfera na głównym placu Reykjaviku Ingolfstorg, gdzie ustawiony był ogromny telebim, na godzinę przed meczem przypominała mszę, w islandzkich kościołach rozgrzmiały uroczyste dzwony jak przed wielką bitwą, a Islandczycy w skupieniu rozważali swoje szanse przeciw Argentynie. Później zapanowała już euforia.

Media z kolei rozpływają się nad swoją drużyną podkreślając, że nawet Lionel Messi nie potrafił wygrać ze "Strakarnir okkar", czyli "naszymi chłopcami", jak się na Islandii nazywa piłkarską reprezentację.

Dziennik "Visir" skomentował, że "najlepszym piłkarzem tego meczu był Hannes Thor Halldorsson, który nie dość, że świetnie grał przez cały mecz, to obronił karnego wykonywanego przez geniusza argentyńskiej i światowej piłki".

Gazeta podkreśliła, że ten remis dla debiutanta mundialu skazanego na pożarcie ma smak zwycięstwa, a selekcjoner Heimir Halgrimmsson, stwierdził że "nie jest grzechem ani wstydem zremisować z Argentyną".

Komentatorzy islandzkiej telewizji RUV również nie mieli wątpliwości kto był najlepszym zawodnikiem Islandii. Hannes to nasz nowy bohater, który stojąc naprzeciw Messiego i patrząc mu w oczy wzrokiem Wikinga doprowadził cały kraj do ekstazy nerwowej, a później wybuchu euforii. To był niesamowity mecz po niesamowitej grze - ocenili.

Sam Halldorsson powiedział przed kamerą, że w dalszym ciągu nie wierzy w to, co się stało. Już od losowania grup rodzina i znajomi bez przerwy pytali mnie co zrobię, jak sędzia podyktuje rzut karny, a egzekutorem będzie Lionel Messi. Właśnie odpowiedziałem wszystkim na to pytanie - mówił.

Strzelec wyrównującej bramki Alfred Finnbogason podkreślił z kolei, jak ważna była obecność kibiców. Jak słyszałem hymn narodowy śpiewany uroczyście z tylu gardeł, to dostałem gęsiej skórki, a później ich doping sprawiał, że byliśmy w stanie grać do końca pomimo zmęczenia i skurczów. Naprawdę było warto żyć dla tego dnia - stwierdził.

Szwedzki dziennik "Aftonbladet" zauważył z kolei, że taki mecz po raz kolejny udowodnił, że futbol to najpiękniejszy sport świata.

Islandzki wulkan nie przerwał swojej erupcji, którą rozpoczął przed dwoma lata na Euro we Francji i tym razem zaszokował giganta futbolu, samą Argentynę i ośmieszył jej największą gwiazdę Lionela Messiego. Dla Islandczyków był to dzień, o którym z pewnością nakręcą film - skomentowała gazeta.

(m)