Marek Falenta usłyszał zarzut korupcyjny. Miał zapłacić 500 złotych za zaświadczenie lekarskie, a potem przedstawił je w prokuraturze w Białymstoku jako usprawiedliwienie nieobecności.

Marek Falenta, biznesmen znany z afery taśmowej usłyszał kolejny zarzut - tym razem korupcyjny. Jest podejrzany o zapłacenie lekarzowi 500 złotych łapówki w zamian za fikcyjne zaświadczenie, które przedstawił w białostockiej prokuraturze, a miało usprawiedliwić niestawienie się na wezwanie śledczych.

Warszawska prokuratura okręgowa zdecydowała o zastosowaniu wobec biznesmena policyjnego dozoru.

Jak usłyszał nasz dziennikarz w prokuraturze, Falenta przyznał się do wręczenia łapówki. Wraz z nim zarzut przyjęcia korzyści usłyszał także zatrzymany wczoraj lekarz - on jednak nie przyznał się. Także wobec niego orzeczono dozór.

Ten wątek postępowania, to cześć większego śledztwa, dotyczącego przekraczania uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych - między innymi policjantów. Dlatego właśnie wczorajsza akcja zatrzymań pierwszych podejrzanych była prowadzona przez policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. 

Afera taśmowa: Stenogramy ABW przeczą wersji Falenty

Marek Falenta jest jednym z bohaterów tzw. afery taśmowej. Śledztwo w sprawie podsłuchania od lipca 2013 roku w dwóch warszawskich restauracjach - kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych - prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa - Praga.

Zarzuty w tym śledztwie usłyszeli biznesmeni: Marek Falenta i Krzysztof Rybka oraz Łukasz N. i Konrad L. - pracownicy restauracji. Zarzuty dotyczą współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Grozi za to do 2 lat więzienia. Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewniał, że jest niewinny.

Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w 2013 r. w tygodniku "Wprost".

(j.)