Górnicy z kopalni Turów weszli w spór zbiorowy z właścicielem firmy: Polską Grupą Energetyczną. Dotychczasowe negocjacje dotyczące 10 procentowych podwyżek i zwiększenia zatrudnienia w zakładzie zakończyły się fiaskiem.

Górnicy ostrzegają, że jeżeli do piątku właściciel kopalni nie odpowie na ich postulaty na pismie, zakład zostanie oflagowany. Nie można też wykluczyć strajku. Rozmowy związkowców z kopalni Turów z zarządem Polskiej Grupy Energetycznej zakończyły się fiaskiem.

Chcemy, żeby pracowało nas więcej - mówi RMF FM Wojciech Ilnicki z Solidarności. Po ostatnich redukcjach prace straciło 50 procent załogi, było nas prawie 6500 tysiąca, teraz jest nas zatrudnionych około 3400. A poziom wydobycia jest taki sam. Jedna górnik pracuje więc za dwóch a to jest ponad ludzie siły - tłumaczy związkowiec.

Górnicy nie zgadzają się też na planowany podział kopalni na poszczególne spółki. Ich zdaniem, to pierwszy krok do zlikwidowania kopalni. Z tego, że nasza kopalnia funkcjonuje, z żyje 40 tysięcy osób - dodaje Wojciech Ilnicki z Solidarności. To rodziny górników, firmy które z nami współpracują, okoliczne sklepy. Musimy walczyć - podkreśla.

Związkowiec dodaje, że oprócz flag, górnicy wywieszą również transparenty, na których znajdą się nazwiska osób, które odpowiadają za złą sytuacje w kopalni.