Francuska policja schwytała domniemanego seryjnego mordercę, który siał terror na przedmieściach Paryża. Tak przynajmniej sugeruje prokuratura w Evry pod Paryżem. Teraz mężczyzna usłyszy zarzut popełnienia co najmniej trzech zabójstw.

Zatrzymany to 33-letni Yoni P., który według policji pochodzi z francuskich Antyli. Pasjonuje go broń palna, a wcześniej był już aresztowany pod zarzutem handlu narkotykami. Funkcjonariusze sugerują, że cierpi na problemy psychiczne, których przejawem są m.in. gwałtowne ataki nieposkromionego gniewu.

Według informacyjnej stacji telewizyjnej LCI, w czasie rewizji jego domu i garażu oraz w domu jego matki w podparyskim departamencie Essone, odnaleziono niebiesko-biały motocykl Suzuki GXSR 1000 opisywany przez świadków. Odkryto także ładunki wybuchowe i broń - m.in. pistolet, którym zastrzelono cztery osoby.

Powiązania z Merahem

Według francuskich mediów, nie znaleziono na razie żadnych związków pomiędzy domniemanym seryjnym mordercą z regionu paryskiego i jego "poprzednikiem" z Tuluzy - islamskim terrorystą Mohamedem Merahem, który m.in. dokonał masakry przed żydowską szkołą. Obaj działali podobnie - podjeżdżali zazwyczaj do ofiar na motocyklu i zabijali je strzałem w głowę. Media przypominają, że ekstremista z Tuluzy wyznał przed śmiercią jednej z francuskich dziennikarek, że nie działał sam. Powiedział także, że jego wspólnicy planują ataki w Paryżu, Lyonie i Marsylii.

Jednak według policji, seryjny morderca z regionu paryskiego zaczął jednak zabijać ludzi wcześniej niż Merah, bo pierwszego zabójstwa dokonał w listopadzie ubiegłego roku. Mają o tym świadczyć badania pocisków, które w przypadku czterech dotychczasowych ofiar pochodzą z tej samej broni.

Napastnik atakował ludzi na klatkach schodowych budynków i na parkingach południowych przedmieść Paryża. Ostatnia ofiara to 47-letnia kobieta algierskiego pochodzenia, zastrzelona na początku tego miesiąca w Grigny.

22 marca Mohamed Merah - domniemany sprawca zabójstw trzech francuskich komandosów i masakry przed żydowska szkołą w Tuluzie - został zastrzelony przez antyterrorystów. Merah nie żałował tego, co zrobił, a jedynie, że nie zamordował więcej ludzi - powiedział wtedy szef antyterrorystycznej sekcji paryskiej prokuratury Francois Molins. Molins podał też, że Merah sfilmował wszystkie ataki, a nagrania udostępnił w internecie.

Policja nadal próbuje ustalić, czy Merah miał wspólników. Podczas rozmów z funkcjonariuszami Merah szczycił się tym, że upokorzył Francję. Mówił też, że jest mudżahedinem i należy do Al-Kaidy. Zabójstwa miały być zemstą za śmierć palestyńskich dzieci w konflikcie izraelsko-palestyńskim oraz odwetem na francuskiej armii za udział w zagranicznych interwencjach.

Organizacja powiązana z Al-Kaidą Islamskiego Maghrebu (AQMI) - Dżund al-Chalifa - wzięła na siebie odpowiedzialność za zabójstwo przed szkołą w Tuluzie. "19 marca jeden z rycerzy islamu, nasz brat Jussef, przeprowadził błogosławioną operację, która zachwiała filarami syjonistów i krzyżowców na świecie" - napisała organizacja. Nie ma jednak żadnych dowodów na to, że Dżund al-Chalifa stoi za zamachem.

Grupa wezwała francuski rząd, by "ponownie rozważył swoją politykę wobec muzułmanów" i "porzucił tendencje wrogie islamowi". Mudżahedini są zdecydowani, by odpowiedzieć na każdą kroplę krwi niesłusznie przelaną w Palestynie, Afganistanie i innych krajach muzułmańskich - czytamy w komunikacie.