Społeczny Komitet Ratowników Medycznych chce, żeby zespoły ratownictwa medycznego zostały wyposażone w indywidualne detektory tlenku węgla. Listy z takim apelem trafiły do wojewodów w całej Polsce. Jak podkreślają przedstawiciele komitetu, docierają do nich sygnały od ratowników o zagrożeniu zatruciem.

Często jedziemy do zdarzenia i nikt z nas nawet nie przypuszcza, że w domu może być tlenek węgla. Nie jesteśmy w stanie za każdym razem wzywać straży pożarnej. Zdarza się, że dowiadujemy się o zagrożeniu dopiero w trakcie interwencji i rozmowy z pacjentem. Detektory uprościłyby nasze działania i zwiększyły bezpieczeństwo. Wystarczy jedno takie urządzenie na zespół - opowiada Adrian Stanisz ze Społecznego Komitetu Ratowników Medycznych.

Wiceminister zdrowia Cezary Rzemek twierdzi że sam zakup urządzeń nie jest problemem. Trzeba ustalić z wojewodami, ile takich detektorów jest potrzebnych i jakie byłyby koszty ich zakupu, a jeśli trzeba, to zmienić rozporządzenie. Samo wyposażenie to jest najmniejszy problem, ratowników trzeba byłoby przeszkolić, jak działać. To się wiąże z procedurami. Jeśli będzie trzeba, Ministerstwo Zdrowia pomoże w zbudowaniu tych procedur - powiedział.

W Krakowskim Pogotowiu Ratunkowym detektory są w siedmiu na ok. 30 ambulansów. Trzeba znaleźć odpowiedź na pytanie, co ratownicy powinni zrobić, kiedy detektor wskaże podwyższone stężenie tlenku węgla - dodaje Małgorzata Popławska dyrektor Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Członkowie zespołu, którzy przyjadą w miejsce, gdzie jest uzasadnione podejrzenie występowania tlenku węgla będą mieć dylemat, czy narażać własne życie i zdrowie, czy czekać na strażaków, którzy przekażą im pacjenta. Ja wolałabym rozwiązanie takie, żeby zespół miał i detektor, i sprzęt, który pozwoli im nie mieć tego dylematu - podkreśla. 

(ug)