O szpitalu w Zakopanem stało się głośno, gdy okazało się, że nie ma kto pojechać karetkami do chorych. Według ministra zdrowia kryzys wywołało złe zarządzanie placówką. Według zarządzających - winien jest zły system ochrony zdrowia.

Samodzielny Publiczny Zakład Ochrony Zdrowia w Zakopanem z pewnością nie jest w najgorszej sytuacji finansowej w kraju. Są ZOZ-y zadłużone na znacznie więcej niż 14 mln zł.

W stolicy Tatr nałożyło się jednak na siebie kilka problemów: z jednej strony niepłacenie przez Narodowy Fundusz Zdrowia za leczenie tysięcy turystów w sezonie letnim, z drugiej roszczenia pracowników wynikające ze słynnej ustawy "203".

Pracownicy zakopiańskiego ZOZ-u jak jeden mąż poszli do komornika po należne im pieniądze związane z ustawą. Zyskali na tym po kilka tysięcy złotych, najwięcej jednak zyskał komornik, mówi obecna dyrektor szpitala Regina Tokarz: Wziął 538 tys. zł. Troszeczkę by tylko brakło i byłoby miesięczne wynagrodzenie netto dla załogi. W ten sposób, zamiast niecałych 3, szpital zapłacił blisko 4 mln zł, a do komornika przybiegli natychmiast kolejni wierzyciele. Posłuchaj relacji zakopiańskiego reportera RMF Macieja Pałahickiego:

Najgorsze w tym wszystkim jest to – jak mówi poprzedni dyr. szpitala – że ZOZ-y są jedynymi zakładami pracy w Polsce, w których roszczenia wierzycieli mają przed pracowniczymi pierwszeństwo. Niechlubnie staliśmy się jedną z pierwszych jednostek znajdujących się w takiej sytuacji, ale podejrzewam, że do końca roku większość szpitali w Polsce osiągnie taką sytuację jak ma w tej chwili zakopiański szpital - mówi Zbigniew Podsiadło.

16:50