Kanadyjskie władze obawiają się, że rozprzestrzenianie się SARS może w tym kraju wymknąć się spod kontroli. Pojawia się coraz więcej chorych, co do których nie można dokładnie ustalić, z kim się kontaktowali. Nie wiadomo nawet, czy nietypowe zapalenie płuc wywołuje wyłącznie wirus zidentyfikowany przez WHO.

Odkryliśmy koronawirusa jedynie u 50 proc. osób leczonych na SARS - mówił w wywiadzie dla jednej z montrealskich gazet Paul Gully, rzecznik kanadyjskiego ministerstwa zdrowia.

Telewizja i radio w Toronto zaczęły nadawać komunikaty dla pasażerów jednej z podmiejskich linii kolejowech. Na trasie tej jeździła pielęgniarka, która zaraziła się SARS-em od jednego z pacjentów. Każdy, kto podejrzewa, że mógł być narażony na kontakt z tą osobą proszony jest, by do 25 kwietnia zwracał uwagę, czy nie pojawiły się u niego objawy chorobowe - apelowała szefowa służb medycznych z Toronto.

W Kanadzie na SARS zmarło już 14 osób, u ponad 300 zaobserwowano objawy nietypowego zapalenia płuc, aż 250 z nich pochodzi z okolic prowincji Ontario i samego Toronto.

Jutro w Toronto mają spotkać się przedstawiciele władz i epidemiolodzy, by zastanowić się nad bardziej radykalnymi środkami - na przykład ogłaszaniem kwarantanny dla całych dzielnic, w których pojawił się SARS.

Foto: Archiwum RMF

12:15