To nie scenariusz nowego filmu, ale zaskakująca propozycja amerykańskich naukowców. Ich zdaniem ewentualna kolonizacja Marsa byłaby bardziej prawdopodobna i szybsza, gdyby uczestnicy ekspedycji, tak jak pierwsi osadnicy przybywający z Europy do Ameryki Północnej, nie spodziewali się, że wrócą i musieli zorganizować sobie życie w "Nowym Świecie".

Dirk Schulze-Makuch z Washington State University i Paul Davies z Arizona State University zaproponowali taki plan w artykule opublikowanym w najnowszym numerze "Journal of Cosmology", poświęconym planom eksploracji Marsa. Ich zdaniem nie byłaby to misja samobójcza, obecnie dostępna technologia pozwoliłaby przetrwać na Czerwonej Planecie, a rezygnacja z paliwa, niezbędnego do powrotu na Ziemię, umożliwiłaby zabranie wszystkiego, co potrzebne dla zapewnienia sobie podstawowych warunków życia.

Ich propozycja przewiduje wysłanie w pierwszej kolejności dwóch, dwuosobowych załóg na pokładzie statków kosmicznych, które po lądowaniu mogłyby pełnić dla nich rolę kwater mieszkalnych. Z czasem na Marsa docierałyby kolejne załogi. Odpowiednie przygotowanie psychologiczne i łączność z Ziemią pomogłaby im przetrwać w odosobnieniu.

Ten pomysł to odpowiedź na coraz częstsze sugestie naukowców, że ludzkość powinna myśleć nad znalezieniem bezpiecznej przystani na wypadek, gdyby Ziemia miała ucierpieć na przykład w zderzeniu z asteroidą. NASA komentuje go bez entuzjazmu, plany podboju Marsa, przygotowywane przez Agencję, nadal przewidują bilety w obie strony.