Jerzy Stuhr kręci swój nowy film "Obywatel". Reżyseruje go, gra w nim główną rolę i napisał scenariusz do obrazu, którego akcja obejmie czas od lat 50. po współczesność. "Przyświeca mi zasada: zawsze opowiadaj o tym, co znasz najlepiej. (...) Chcę udokumentować fundamentalne daty moje pokolenia, które miało bardzo ciekawe życie" - mówi w RMF FM aktor i reżyser. Zdjęcia potrwają do końca listopada, a premierę "Obywatela" zaplanowano na połowę przyszłego roku.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Kim jest tytułowy obywatel?

Jerzy Stuhr: Należy do klasy inteligenckiej. Ma nieskończone wyższe studia. Jest działaczem, a ponieważ z wykształcenia jest polonistą, to pracuje w różnych branżach. Głównie w branży kulturalnej - jest albo szefem zespołu ludowego albo kulturalno-oświatowym, albo jest socjalnym pracownikiem w dużych zakładach. Uczy również różnych zajęć w szkole.

Poznajemy go od bardzo wczesnego dzieciństwa do dorosłości. To jest 60 lat jego życia w soczewce. Ilu aktorów będzie grało tę postać?


Trzech. Ja, mój syn i chłopczyk, odgrywający rolę głównego bohatera z lat 50.

To jest kolejny film, który pan nie tylko reżyseruje i nie tylko gra w nim główną rolę, albo jedną z głównych ró;. Również napisał pan do tego filmu scenariusz. Pan opowiada nam o współczesnej Polsce. Zastanawiam się, skąd u pana ta chęć, by jednak tą współczesną Polską się zajmować?

To jest pewne upodobanie do pewnego rodzaju filmu, gatunku filmowego. Chyba się to wzięło kiedyś z mojej fascynacji twórczością Krzysztofa Kieślowskiego, współpracą z nim. Kieślowskiego, który zawsze mi mówił: "Wiesz, tak mnie najbardziej wzrusza i interesuje, jak ktoś mi bliski, ktoś w takiej samej marynarce jak ja, coś mi o sobie opowiada". I ten rodzaj filmu we mnie tkwi głęboko. Z tego powodu nigdy nie grałem w filmach kostiumowych. Nie przyjmowałem takich ról. Źle bym się czuł. Znowu też płynie jakby taka nauka: "Zawsze opowiadaj o tym, co znasz najlepiej, nie udawaj jakiegoś innego kraju." Odpowiedź na pani pytanie - stąd Polska. Dla mnie szczytem takiej właśnie komunikacji uniwersalnej były dwa nazwiska: Krzysztof Kieślowski, jego "Dekalog" - opowiadający historię o mieszkańcach osiedla Stegny w Warszawie, która jest zrozumiała na całym świecie. I drugim takim w teatrze był Tadeusz Kantor, który rozsławił swoją rodzinną wieś, właściwie maleńkie miasteczko Wielopole, na cały świat. To są niedościgłe wzory dla mnie, żeby opowiadać o sobie, a szukać języka, aby to się zuniwersalizowało. Na przykład w tym filmie, będzie trudno. Bo w tym filmie - takie mam ambicje i uczciwość wewnętrzną, chcę opowiedzieć o kilkunastu datach, które dla mojego pokolenia były niezwykle ważne. Te daty, dla kogoś, kto niedokładnie rozumie kontekst historyczny, mogą być troszkę niezrozumiałe. Ale nie przejmuję się tym, bo większa jest chęć, żeby zadokumentować fundamentalne daty mojego pokolenia, które miało bardzo ciekawe życie.

Jakie to będą daty?

Czasem to nie data konkretna, ale wokół. Późny okres stalinowski, 68 rok - dla mojego pokolenia bardzo ważny, stawaliśmy się ludźmi społecznymi, wtedy, my młodzież. Potem lata 70., wybór papieża, ta noc, która przecież też jakoś zmieniła nasze życie. Potem 80. lata, internowanie. Potem wybory - 1989 rok. Później ostatnie dwadzieścia lat. Także są to daty albo okresy.

Dziś powstaje scena w siedzibie Związku Kombatantów  w Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Pan jest w kostiumie z epoki, końcówka lat 80., 1989 rok.

Tuż po wyborach do Sejmu, który był pierwszym Sejmem. Jak określiła pani Joanna Szczepkowska: już komunizm się skończył. Zresztą komentarz na temat tego zdania też się znalazł.