Sprzedaż płyt w USA spadła po raz pierwszy od 10 lat i to aż o 5 procent. Firmy fonograficzne, nie chcąc myśleć o obniżce cen obciążają winą za to serwisy internetowe, które umożliwiają przegrywanie utworów za darmo.

W zeszłym roku, według magazynu "Rolling Stone", w porównaniu z rokiem 2000 sprzedaż płyt spadła o 23 miliony sztuk. Największy spadek zanotowali muzycy rapowi - aż o 15 procent. Nie najlepiej sprzedawały się też nowe płyty gwiazd "weteranów" - 560 tysięcy albumów Boba Dylana, nowa płyta Eltona Johna znalazła 420 tysięcy nabywców, Paula McCartneya - 280 tysięcy. Jeszcze gorzej sprzedawał się Mick Jagger i Billy Joel. Największe płytowe przeboje - "Hybrid Theory" Linkin' Park oraz "Hotshot" Shaggy'ego - nie przekroczyły 5 milionów egzemplarzy.

O ile w USA kryzys branży fonograficznej dopiero się rozpoczyna, to w Polsce trwa już od kilku lat. W obiegowej opinii muzycy muszą wyzbyć się niezależności muzycznej, aby mogli w ogóle sprzedać swoje nagrania. Niedawno, po 6 latach milczenia, nową płytę wydał Lech Janerka - człowiek, który jeszcze z zespołem Klaus Mitffoch tworzył historię polskiej muzyki. Artysta mówi, że niezależność jest cechą poszukiwaną, ale niestety trudną do osiągnięcia. „Wydaje mi się, że granie, a już na pewno granie muzyki rockowej to jest synonim wolności” – mówi Janerka.

"Niezależność to mit" - tłumaczy inny muzyk, Tymon Tymański. To właśnie on razem z Mikołajem Trzaską, Leszkiem Możdżerem, Jackiem Olterem i Maciejem Sikałą wypromowali „yass” - nowy styl w muzyce. Każdy projekt Tymona Tymańskiego - Miłość, Kury czy Trupy - jest przyjmowany z entuzjazmem. I choć Tymon Tymański uznawany jest za artystę niezależnego mówi, że niezależność jest dla niego słowem pustym: „Trudno jest robić coś, co ma wartość artystyczną. Widzę, że robię to coraz bardziej dla siebie. Nie wiem czy istnieje niezależność. Jest tyle sytuacji, które ograniczają: od ZUS-u począwszy, przez rachunki, teściów, że nie wiem czy w dzisiejszym świecie możemy sobie pozwolić na niezależność”.

Foto: Archiwum RMF

07:50