Hollywoodzcy aktorzy przystąpili do strajku. Dołączyli do trwającego już protestu scenarzystów, którzy domagają się m.in. podwyżek wynagrodzeń. Strajk oznacza, że Hollywood generalnie zostało zamknięte – pisze „Washington Post”.

Związek zawodowy aktorów Screen Actors Guild - American Federation of Television and Radio Artists (Gildia Aktorów - Amerykańska Federacja Artystów Telewizyjnych i Radiowych - SAG-AFTRA) chce, aby wielkie platformy streamingowe zgodziły się na bardziej sprawiedliwy podział zysków, a także lepsze warunki pracy dla aktorów.

Związek, który reprezentuje 160 tysięcy aktorów, chce ponadto otrzymać gwarancje, że sztuczna inteligencja i komputerowe generatory twarzy i głosów nie będą używane do zastąpienia aktorów.

Zdaniem prezes związku zawodowego SAG-AFTRA Fran Drescher oferty ze strony studiów były "obraźliwe i pozbawione szacunku".

Informację o strajku opublikowała SAG-AFTRA na swojej stronie internetowej i w mediach społecznościowych. "Nastał czas działania" i "przyłącz się do walki" - czytamy w komunikacie o proteście Gildii.

Jak podaje BBC, w trakcie trwania strajku aktorzy nie będą pojawiali się w filmach ani nawet nie będą promowali produkcji, w których zagrali. W rezultacie, Cilian Murphy, Matt Damon i Emily Blunt opuścili londyńską premierę filmu "Oppenheimer".

Strajk popierają także m.in. Meryl Streep, Glenn Close, Jennifer Lawrence i Mark Ruffalo.

Organ reprezentujący studia i serwisy streamingowe, AMPTP, oznajmił, że jest "głęboko rozczarowany" decyzją o strajku. Jak twierdzi, zaoferował "historyczne" podwyżki płac.