Defibrylator - maszyna ratująca ludzkie życie - padła łupem złodziei w Krakowie. Urządzenie było zainstalowane w okolicach dworca autobusowego. Ta kradzież to przejaw skrajnej odpowiedzialności i skrajnej głupoty - twierdzi Filip Szatanik z krakowskiego magistratu.

Defibrylatory to sprzęty, które miasto kupiło za duże pieniądze, by w nagłych wypadkach ratować życie ludzkie. Jeśli ktoś je kradnie, jest zwykłym kretynem bez serca - mówi Szatanik. Defibrylatory nie mogą być jednak zabezpieczone przed kradzieżą. One muszą być zainstalowane w miejscach łatwo dostępnych, tak aby każda, przeszkolona osoba mogła z nich szybko skorzystać - tłumaczy.

Skradziony sprzęt zostanie zastąpiony nowym, kupionym za pieniądze z ubezpieczenia. Cena takiego defibrylatora to niemal 9 tysięcy złotych.