55 osób zginęło, a ponad 150 zostało rannych w wybuchu samochodu pułapki i eksplozjach wymierzonych w jedną ze szkół w stolicy Afganistanu, Kabulu - informuje agencja Reutera, opierając się na źródłach w siłach bezpieczeństwa.

Ofiarami ataku są głównie uczennice położonej w zachodniej części Kabulu szkoły średniej, które opuszczały budynek i kierowały się do domów - relacjonuje Reuters. Według źródeł agencji eksplozje spowodowane były m.in. przez zdetonowanie samochodu pułapki i ostrzał moździerzowy.

Władze nie przekazały jeszcze żadnych szczegółów dotyczących zdarzenia. Świadkowie, na których powołuje się agencja Associated Press, mówią o trzech niezależnych eksplozjach.

Byłam z koleżankami, wychodziłyśmy ze szkoły, gdy nagle doszło do wybuchu
- powiedziała AP 15-letnia Zahra, która została raniona odłamkiem w ramię. Dziesięć minut później doszło do kolejnej eksplozji, a kilka minut po tym do jeszcze jednej. Wszystkie krzyczałyśmy, wszędzie była krew, nic nie widziałam - relacjonowała dziewczyna.

Jak na razie żadna grupa nie wzięła na siebie odpowiedzialności za ten zamach. Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid potępił wymierzony w cywilów atak, dodając, że za tak "haniebną zbrodnią" może stać tylko Państwo Islamskie (IS).

Agencje przypominają, że na terenie zamieszkałej głównie przez szyicką mniejszość dzielnicy Daszti Barczi, w której doszło do tragedii, ta sunnicka ekstremistyczna organizacja (IS) już wcześniej przeprowadzała wymierzone w lokalną ludność ataki. W dokonanych przez IS zamachach na instytucje edukacyjne w tej dzielnicy w 2020 roku zginęło 50 osób, głównie uczniów.

Prezydent Afganistanu Aszraf Ghani o atak obwinił talibów. Wraz z wycofywaniem się z kraju wojsk USA i innych państw NATO, które mają opuścić Afganistan do 11 września br., narasta napięcie między rządem i kontrolującmi połowę państwa talibami. W dwóch ostatnich tygodniach kwietnia talibowie zabili ok. 120 funkcjonariuszy sił rządowych i 65 cywili.