Zmarła czwarta osoba z polskiego samolotu, który rozbił się w poniedziałek przed południem niedaleko niemieckiego Bielefeld. Dwóch mężczyzn w wieku 41 i 48 lat oraz 26-letnia kobieta, która pilotowała małą sportową maszynę, zginęli na miejscu. Druga z kobiet zmarła po kilku godzinach w szpitalu. Miała 27 lat.

Na pokładzie samolotu znajdowali się pracownicy firmy oświetleniowej. Lecieli do Bielefeld. W czasie ostatniego okrążenia przed lądowaniem na lotnisku Windelsbleiche samolot nagle runął w dół. Do wypadku doszło w lesie, nieco ponad 100 metrów od osiedla mieszkaniowego. Na razie nie ustalono, co było przyczyną tragedii.

Samolot, który rozbił się pod Bielefeld, to Cirrus SR-22. Jest to bardzo nowoczesny 4-miejscowy samolot kompozytowy produkowany w USA, obecnie najlepiej sprzedający się samolot z silnikiem tłokowym na świecie. Jest też reklamowany jako bardzo bezpieczny, bowiem posiada montowany seryjnie spadochronowy system ratunkowy (w wypadku np. awarii silnika pilot uwalnia specjalny spadochron, na którym cały samolot opada na ziemię). Jednak system ten nie jest skuteczny na małej wysokości - potrzebny jest czas na to, aby spadochron się rozwinął. Jest wyposażony w bardzo nowoczesną awionikę - tzw. szklany kokpit, w którym wszystkie informacje wyświetlane są na ekranach LCD, a nie na tradycyjnych wskaźnikach. Posiada także system antyoblodzeniowy.

Egzemplarz, który rozbił się w Niemczech był użytkowany przez polską firmę, która oferowała tzw. współwłasność - klienci wykupywali nie cały samolot, ale jakiś udział w nim i w zamian mogli korzystać z niego przez kilkadziesiąt dni w roku. Wprawdzie do latania SR-22 wystarczy zwykła licencja pilota turystycznego, ale ponieważ jest to samolot szybki (prędkość podróżna ok. 300 km/h) i dość skomplikowany, większość klientów wynajmowało zawodowego pilota.

Niecałe dwa lata temu (październik 2008) identyczny Cirrus SR-22 z czterema Polakami na pokładzie (ale zarejestrowany w USA) rozbił się w czasie podejścia do lotniska w Zurichu. Wtedy zginęły 3 osoby z 4 na pokładzie.

(Adam Górczewski, Michał Zazula)