Po ogłoszeniu przez USA, że nie wpuszczą z powrotem Amerykanki Hody Muthany, która w 2014 r. wyjechała do Syrii, by dołączyć do Państwa Islamskiego (ISIS), Belgia zapowiedziała, że musi najpierw zebrać dowody, zanim podejmie jakąś decyzję ws. swoich obywateli.

"Zebranie dowodów jest kluczowe" - powiedział wicepremier i minister spraw zagranicznych Belgii Didier Reynders, którego wypowiedź przytacza w piątek dziennik "Le Soir".

Według niego sprawa może dotyczyć czterech obywateli Belgii, tzw. zagranicznych bojowników, którzy wyjechali do Syrii, by walczyć w szeregach islamistów, a teraz po ujęciu są przetrzymywani w obozach sił kurdyjskich.

Belgia nie ma jeszcze odpowiedzi na pytanie dotyczące dalszego losu tych osób. Z wypowiedzi Reyndersa wynika, że trwają dyskusje na ten temat, a jego kraj opowiada się za postawieniem osób odpowiedzialnych za przestępstwa przed międzynarodowymi sądami, bez możliwości orzeczenia wobec nich kary śmierci.

Szef MSZ Belgii wskazał, że do czasu rozpatrzenia sprawy osoby te mogłyby być przetrzymywane w areszcie śledczym w Iraku. Zaznaczył, że "podczas gdy czekamy na rozwiązanie, kluczowe ma znaczenie zbieranie dowodów".

Władze Belgii wezwały już śledczych z tego kraju do przeanalizowania wszystkich przypadków zatrzymanych bojowników. Reynders ma się w piątek spotkać z dyrektorem centrum antyterrorystycznego USA Josephem Maguire'em.

Problem repatriacji zagranicznych bojowników z Syrii nabrzmiał po ogłoszonej przez prezydenta USA Donalda Trumpa nagłej decyzji o wycofaniu amerykańskich żołnierzy z tego kraju.

Państwa europejskie zastanawiają się nad utworzeniem tzw. strefy bezpieczeństwa w północnej Syrii. Według "Le Soir" konsultacje w tej sprawie toczą się z udziałem m.in. Belgii, Holandii, Francji, Danii i Wielkiej Brytanii.

Oddzielne rozmowy prowadzą Stany Zjednoczone i Turcja, która chce, by strefa bezpieczeństwa była wolna od popieranych przez USA kurdyjskich bojowników z organizacji YPG. Turcja uważa ją za organizację terrorystyczną powiązaną z rebeliantami kurdyjskimi na swoim terytorium. Część zagranicznych bojowników przetrzymywana jest jednak właśnie przez Kurdów.