To może być prawdziwe trzęsienie ziemi w amerykańskiej administracji. Już wcześniej pojawiła się informacja, że w nowym rządzie Baracka Obamy zabraknie Hillary Clinton. Jak się jednak okazuje, przetasowań w Białym Domu może być więcej.

Stanowiska mogą stracić nawet ci, którzy - jak się wydawało - mają dość silną pozycję. Wśród nich jest choćby sekretarz obrony Leon Panetta. Pracę może stracić także szef Departamentu Sprawiedliwości, prokurator generalny Eric Holder. Na liście jest też Jeannette Neapolitano - szefowa Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego. Jej miejsce mógłby zająć szef nowojorskiej policji Raymond Kelly. Z amerykańską administracją może też pożegnać się Timothy Geithner z Departamentu Skarbu. Lista jest jeszcze dłuższa. Ze znanych nazwisk znajduje się na niej jeszcze sekretarz prasowy Jay Carney.

Pojawiły się już także informacje, kto mógłby zastąpić Hilary Clinton na stanowisku Sekretarza Stanu USA. Wspomina się tu o dwóch osobach. Pierwszą z nich jest John Kerry - kandydat demokratów na prezydenta, a drugą ambasador USA przy ONZ Susan Rice.

Na tym nie koniec roszad

W nowej kadencji Baracka Obamy większą rolę może odegrać Joe Biden, który - jak wynika z nieoficjalnych informacji płynących z Partii Demokratycznej - skarżył się, że nie ma możliwości, by się wykazać. Odejdzie raczej szef Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego. Będzie to efekt huraganu Sandy i tego, że pomoc jest udzielana poszkodowanym zbyt wolno.

Mówi się, że do Białego Domu wróci Robert Gibbs, były rzecznik Obamy, który w 2011 roku odszedł, by pracować w jego sztabie wyborczym. Na pewno pracy nie straci cały zespół pracujący w ogródku Michelle Obamy, bo ona z pewnością nadal - przed Białym Domem, w błysku fleszy - będzie uprawiać grządki. Ma na to kolejne 4 lata.