Grupa młodych nielegalnych imigrantów podpaliła budynek parafialny na włoskiej wyspie Lampedusa. Ogień udało się szybko ugasić. Imigranci wzniecają pożary domagając się natychmiastowego wywiezienia z wyspy.

Sprawcami tego aktu wandalizmu byli kilkunastoletni imigranci, którym miejscowy proboszcz udzielił gościny. Na terenie parafii przebywało łącznie 36 przybyszów z północnej Afryki. Dziś rano dwudziestu chłopców wsiadło na prom, płynący na Sycylię w ramach prowadzonej przez włoskie władze ewakuacji uchodźców z wyspy do innych części Włoch.

Szesnastu młodych ludzi, którzy pozostali w parafii, zaczęło wybijać okna i niszczyć wyposażenie domu przy kościele. Następnie podłożyli ogień. W ten sposób zaczęli protestować przeciwko temu, że muszą pozostać na wyspie. Nie pomogły nawet zapewnienia ich opiekunów, że opuszczą ją w ciągu dnia. Spokój przywróciła dopiero policja.

Do takich przypadków dochodzi coraz częściej. Dzisiejsza włoska prasa pisze, że wyspa znalazła się na skraju rewolty imigrantów, którzy grożą, że "podpalą wszystko". "Wtedy nas stąd zabiorą"- mówią protestujący uchodźcy. Protesty nasiliły się w ostatnich dniach, gdy złe warunki pogodowe uniemożliwiły ruch promów i statków.

Obecnie na Lampedusie przebywa blisko 4 tysiące imigrantów z północnej Afryki. Premier Silvio Berlusconi poinformował, że liczba ta zostanie do dziś wieczora zmniejszona do 2,5 tysiąca. Z powodu złej pogody nie uda się dotrzymać złożonej przez szefa rządu obietnicy całkowitego zakończenia ewakuacji imigrantów.