​Tysiące Filipińczyków uczestniczyły w piątek w demonstracjach przeciwko dyktaturze prezydenta Rodrigo Duterte. Demonstranci porównywali go do byłego dyktatora Filipin, prezydenta Ferdinanda Marcosa, który dokładnie 46 lat temu wprowadził w kraju stan wojenny.

Wokół Uniwersytetu Św. Tomasza w Manili zgromadziły się na wezwanie jego studentów tłumy Filipińczyków, a demonstranci zbierali się również w innych punktach stolicy Filipin. Wznoszono okrzyki: "Nigdy więcej stanu wojennego!", "Duterte dyktator!", "Duterte faszysta!".

Transparenty niesione przez demonstrantów przypominały, że podczas wprowadzonego przez prezydenta Marcosa stanu wojennego w latach 1972-1981 zamordowano z przyczyn politycznych 3 240 osób, 34 000 ludzi torturowano, a liczba więźniów politycznych przekroczyła 70 000.

Uczestnicy piątkowych demonstracji palili podobizny Marcosa i Duterte.

W czasie demonstracji Manilę patrolowało 4 tysiące policjantów.

Marcos został odsunięty od władzy w wyniku bezkrwawej rewolucji ludowej i zmarł w Stanach Zjednoczonych w 1989 r.

Wielu Filipińczyków obawia się, że Duterte, za którego sprawą prochy Marcosa zostały pochowane z honorami w 2016 roku na Cmentarzu Bohaterów w Manili, zamierza w sytuacji sprzeciwu społeczeństwa wobec jego brutalnych, policyjnych metod rządzenia pójść w ślady swego "bohatera" i ogłosić w kraju stan wojenny.

(ph)