W więzieniu w tureckim mieście Wan, gdzie w niedzielę doszło do silnego trzęsienie ziemi, wybuchł bunt. Jego powodem były najpewniej wstrząsy wtórne. Więźniowie w panice podpalili budynek i atakowali strażników, gdy ci nie chcieli ich wypuścić z cel. We wtorek wieczorem nad zakładem karnym nadal unosi się dym, a strażacy gasili pożar - podała prywatna agencja Dogan.

Według agencji Reutera, która powołuje się na anonimowego żołnierza, osadzeni zaatakowali strażników nożyczkami, nożami i sztyletami. Z budynku słychać było odgłosy strzałów.

Więźniowie rozpalili ognisko, gdy nie wypuszczono ich z cel po silnym wstrząsie wtórnym. Byli rozzłoszczeni - poinformował anonimowy przedstawiciel lokalnych władz.

We wtorek ok. godziny 17 czasu polskiego w regionie wystąpiły wstrząsy wtórne o sile 5,4 w skali Richtera, które wywołały panikę wśród mieszkańców Wan i okolic.

Przed płonącym budynkiem zgromadziło się ok. 200 osób, w tym krewni osadzonych. W tłumie wybuchła panika. Spalą się tam żywcem - krzyczał jeden z mężczyzn.

Siły bezpieczeństwa otoczyły więzienie, aby uniemożliwić więźniom ucieczkę. Reuters przypomina, że w niedzielę w wyniku chaosu wywołanego trzęsieniem ziemi i zawalenia się jednej ze ścian ok. 200 osadzonych uciekło z zakładu karnego, w którym przetrzymywanych było ok. tysiąca osób. Według tureckich mediów, ok. 50 więźniów wróciło do zakładu.

Wan leży na południowym wschodzie kraju i zamieszkane jest głównie przez Kurdów. Epicentrum niedzielnych wstrząsów o sile 7,2 w skali Richtera znajdowało się 17 km na północny wschód od tego miasta.

Według najnowszych danych państwowej telewizji TRT, w wyniku kataklizmu śmierć poniosło co najmniej 459 osób.