Trwa wyjaśnianie przyczyn katastrofy kolejowej, do której doszło wczoraj późnym wieczorem w niemieckim landzie Saksonia-Anhalt. Skorygowano wcześniejsze informacje, które mówiły o ponad 40 rannych. W wypadku zginęło dziesięć osób, a 23 zostały ranne.

Stan większości rannych jest ciężki, a identyfikacja ofiar śmiertelnych jest bardzo trudna, bo przy wielu z nich nie znaleziono dokumentów tożsamości. Mamy w tej chwili dziesięć ofiar śmiertelnych. Udało nam się zidentyfikować tylko dwie z nich. - powiedział Armin Friedrichs z lokalnej policji w Boerde w landzie Saksonia-Anhalt podczas rozmowy z korespondentem RMF FM. Trwa ustalanie tożsamości kolejnych ofiar.

Do katastrofy doszło w pobliżu miejscowości Hordorf, położonej około 200 km na południowy zachód od stolicy Niemiec, Berlina. Około godz. 22.30 w sobotę pociąg pasażerski przewoźnika HarzElbeExpress, jadący z Magdeburga do Halberstadt, zderzył się z przewożącym wapno składem towarowym i wypadł z szyn. Przedni wagon silnikowy został zmiażdżony, a osoby znajdujące się z przodu pociągu zginęły na miejscu. Pociąg towarowy pozostał na swym torze. Wiozący ponad 30 pasażerów pociąg osobowy, złożony z dwóch wagonów, jechał w chwili wypadku na jednotorowej trasie z prędkością około 100 km na godzinę. Prędkość składu towarowego wynosiła około 80 km na godzinę.

Nie jest jasne, co było bezpośrednią przyczyną najpoważniejszej od lat katastrofy kolejowej w Niemczech. Policja bada, czy prawidłowo zadziałała sygnalizacja świetlna oraz czy pociągi były sprawne technicznie. Nie wyklucza też, że przyczyną wypadku był błąd człowieka albo gęsta mgła, która utrudniała widoczność. Możliwe, że maszynista pociągu towarowego mógł przeoczyć sygnał nakazujący zatrzymanie składu. W kilkugodzinnej akcji ratunkowej na miejscu katastrofy uczestniczyło ponad 160 ratowników. Utrudniała ją mgła, która uniemożliwiła także lądowanie śmigłowców pogotowia ratunkowego. Wszystkich rannych przewieziono ambulansami do pobliskich szpitali.