Spełnił się najgorszy scenariusz. Nie żyje sześć osób, które znajdowały się na pokładzie samolotu Cessna 414, który rozbił się w wodach Pacyfiku u wybrzeży Kalifornii w USA. Wśród ofiar jest troje dzieci.
O sześciu ofiarach katastrofy poinformowała amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA).
Według stacji NBC pilot zgłaszał kontrolerom ruchu lotniczego problemy z utrzymaniem kursu i wysokości podczas wykonywania dwóch zakrętów w stronę lądu.
W raporcie opublikowanym w poniedziałek czasu miejscowego FAA podała, że dwusilnikowy samolot rozbił się w niedzielę wkrótce po starcie. Z danych serwisu monitorującego ruch lotniczy Flightaware.com wynika, że samolot wracał do Phoenix w stanie Arizona.
Siostra pilota poinformowała, że za sterami samolotu siedział Landon Baldwin z Safford w Arizonie, a także jego żona oraz mężczyzna podróżujący z trójką dzieci. Wszystkie ofiary prawdopodobnie pochodziły z Arizony.
Kontroler lotów nakazał pilotowi Cessny wzniesienie maszyny na wysokość 1200 metrów po tym, jak ten zgłosił, że znajduje się na wysokości zaledwie 300 metrów. Polecił mu też lądowanie na pobliskim lotnisku marynarki wojennej USA na wyspie Coronado, Baldwin twierdził jednak, że go nie widzi.


