Na pokładzie trawlera "Dalnij Wostok", który w ubiegłym tygodniu zatonął u wybrzeży Kamczatki, nie przestrzegano zasad bezpieczeństwa żeglugi. Było to wynikiem chciwości armatora i skorumpowania urzędników - poinformował rosyjski Komitet Śledczy.

Nie ulega wątpliwości, że u podstaw tej tragedii legła chciwość właścicieli statku oraz korupcja urzędników - oświadczył rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin w telewizji państwowej Rossija 1.  Zarówno właściciel, jak i kapitan trawlera wiedzieli, że w zbiornikach znajdowała się minimalna ilość paliwa, co wpłynęło na możliwość przywrócenia jednostki do pionu - dodał. Śledczy ustali też, że na pokładzie trawlera nie było wystarczającej liczby kamizelek ratunkowych. Wiemy, że na pokładzie znajdowało się wielu obcokrajowców, którzy pracowali tam nielegalnie - powiedział Markin. Śledczy ustalili, którzy urzędnicy "sprowadzili ich i w jaki sposób" - dodał, ale odmówił podania nazwisk podejrzanych ze względu na dobro śledztwa.

Trawler zamrażalnia "Dalnij Wostok" 2 kwietnia zatonął na Morzu Ochockim, ok. 330 km na zachód od osady Krutogorowski w obwodzie kamczackim i ok. 250 km na południe od Magadanu. Ze 132 osób na pokładzie uratowano 63, a zginęło 56. 13 osób uważa się za zaginione; blisko tydzień po wypadku praktycznie nie ma szans na ich przeżycie.

Na pokładzie było 78 Rosjan i 54 obcokrajowców, m.in. Birmańczycy, Ukraińcy, Łotysze, Litwini i obywatele Vanuatu.

Bezpośrednia przyczyna zatonięcia statku na razie nie jest znana. Wiadomo, że z trawlera nie został wysłany sygnał SOS i że jednostka poszła na dno bardzo szybko. Przedstawiciel władz obwodu sachalińskiego Oleg Kożemiako uważa, że jedną z przyczyn zatonięcia było naruszenie stateczności jednostki podczas przeładunku ryb, których było około 80 ton. Kożemiako powołuje się na doniesienia załóg jednostek, które znalazły się na miejscu katastrofy.

(mal)