​Tajemnicza śmierć 37-latki w podmoskiewskim mieście Roszal. Kobieta trafiła do szpitala z poważnymi obrażeniami. Lekarze walczyli o jej życie do ostatniej chwili, jednak nie udało się jej uratować. Co się dokładnie stało? W tej sprawie śledczy nie są do końca pewni.

Do tragedii doszło 27 stycznia. 37-letnia Irina Moskwitina trafiła do szpitala ze śladami pobicia - miała siniaki na głowie i dziwne ślady na nadgarstkach. Lekarze nie byli w stanie jej uratować. Okazało się, że w krwi kobiety znajdują się ślady narkotyków.

Według rosyjskich mediów, 37-latka na początku stycznia odeszła od męża i wróciła do swojej matki. Ta miała się nad nią znęcać. Śledczy znaleźli u nich w domu kije, łańcuchy i ślady krwi. Emerytka miała przykuwać córkę łańcuchem do kaloryfera na czas, kiedy wychodziła z domu. Agencja RIA Nowosti informuje, że robiła to, bo jej córka była narkomanką i w ten sposób chciała walczyć z uzależnieniem 37-latki.

Znajomi Moskwitiny nie wierzą jednak w nałóg kobiety. Twierdzą także, że 37-latka zawsze miała dobre relacje ze swoją matką, a sama emerytka nie jest raczej zdolna do takiego brutalnego działania.

W tej chwili śledczy czekają na dokładne wyniki sekcji zwłok. Według wstępnych danych, pobicie ani przedawkowanie narkotyków nie były bezpośrednią przyczyną jej śmierci. 

(az)