Pamiątki należące do żydowskiego emigranta z Polski, który był jednym z pasażerów Titanica, sprzedano na aukcji w Liverpoolu. Mężczyzna przeżył zatonięcie statku. Zmarł w San Francisco w 1941 roku.

Na aukcji sprzedano między innymi koc, którym mężczyzna był owinięty w szalupie. Anonimowy nabywca zapłacił za niego 5,5 tysiąca funtów. Kraciasty koc z wyhaftowanymi literami WSL (od White Star Line - firmy, która zbudowała i była armatorem Titanica) zachował się w bardzo dobrym.

Na aukcji w Liverpoolu, gdzie White Star Line miała swoją siedzibę i Titanic był zarejestrowany, sprzedano łącznie sześć przedmiotów. Jest wśród nich srebrne pamiątkowe pudełeczko na zapałki, bilet upoważniający do zajęcia miejsca za stołem w restauracji III klasy oraz złota odznaka pokładowego stewarda, która osiągnęła cenę 7 tys. funtów. Napis na odznace "Port 18" sugeruje, że jej posiadacz odpowiadał za kierowanie pasażerów do szalup okrętowych.

Pamiątki Pickarda krążą na rynku kolekcjonerskim od połowy lat 60 ubiegłego wieku po tym, jak wyzbyła się ich rodzina. Na temat okoliczności katastrofy Pickard wypowiadał się na posiedzeniu komisji Senatu USA.

Bert Pickard, który naprawdę nazywał się Berek Trembisky, urodził się w 1880 roku w Warszawie. Na przełomie XIX i XX w. wyemigrował do Francji, a następnie pracował w Anglii. Gdy dowiedział się o rejsie, postanowił skorzystać z okazji. W chwili zderzenia słynnego liniowca z górą lodową spał w kajucie. Obudził go wstrząs. Zdecydował więc pójść na najwyższy pokład. Powiedziałem sobie, że jeśli statek ma zatonąć, to ja powinienem być jednym z ostatnich, który rozstanie się z życiem. Był to mój pierwszy, a zarazem najlepszy pomysł - opowiadał później.

Trembisky zdołał przedostać się do I klasy. W trakcie opuszczania szalupy ogarnął go strach. O tym, jakie miał szczęście, przekonał się dopiero, gdy zobaczył z oddali jak Titanic idzie na dno.

Nikt na statku nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, nawet stewardzi, a jeśli wiedzieli, to nie dawali po sobie poznać (...) Sam zresztą nie dałbym wiary, że coś takiego jak zatonięcie może się stać - mówił.

Z morza uratował go statek RMS Carpathia, który zabrał na pokład ok. 330 rozbitków z Titanica.