Oburzenie we Francji po ataku terrorystycznym na wojskowy patrol w Nicei, w którym rannych zostało trzech żołnierzy. Szef MSW przyznał bowiem, że sprawca był znany służbom specjalnym jako islamski ekstremista - mimo to nie znajdował się pod obserwacją. Liderzy opozycji oskarżają rząd i służby specjalne o nieudolność.

Szef MSW Bernard Cazneuve potwierdził informacje mediów o tym, że 30-letni Moussa Coulibaly, który ranił wczoraj nożem trzech żołnierzy w Nicei, został wcześniej dwa razy przesłuchany przez służby specjalne. Pierwszy raz miało to miejsce półtora miesiąca temu. Moussa Coulibaly próbował wtedy nawracać na islam osoby przychodzące do sali gimnastycznej w imigranckim getcie pod Paryżem i kłócił się tam z kobietami, które były jego zdaniem ubrane w zbyt prowokacyjne stroje gimnastyczne. Dwa tygodnie później znowu go przesłuchano - kiedy próbował przedostać się przez Turcję do Syrii, by walczyć tam u boku Państwa Islamskiego w Syrii. Do Francji odesłały go wtedy tureckie służby. Mimo to francuscy funkcjonariusze uznali, że nie zagraża on bezpieczeństwu publicznemu.

Liderzy opozycji oskarżają rząd i służby specjalne o nieudolność. Twierdzą, że wczorajszego zamachu na żołnierzy w Nicei można było uniknąć, gdyby ekstremista znalazł się pod stałą obserwacją. Przypomnijmy, że Moussa Coulibaly zaatakował wczoraj żołnierzy chroniących synagogę i ośrodek kultury żydowskiej w Nicei. Wysiadł z tramwaju, podszedł do żołnierzy i rzucił na chodnik torbę. Kiedy jeden z żołnierzy schylił się, by ją podnieść, napastnik wyciągnął z rękawa 20-centymetrowy nóż i usiłował ugodzić go w klatkę piersiową. Kiedy terrorysta zorientował się, że żołnierz nosi kamizelkę kuloodporną, ranił go w twarz. Dwaj pozostali wojskowi, którzy rzucili się, by go obezwładnić, zostali ranni w ramię i rękę. Sprawca został schwytany.

Nadsekwańskie media zauważają, że tuż przed atakiem w Nicei terroryści z Państwa Islamskiego umieścili w internecie film, w którym zaapelowali do dżihadystów we Francji, by atakowali nożami policjantów i żołnierzy, by zdobyć broń palną i prowadzić w tym kraju Świętą Wojnę.

Według wstępnych rezultatów śledztwa Moussa Coulibaly - mimo takiego samego nazwiska - nie ma powiązań rodzinnych z Amedym Coulibalym, który uczestniczył w styczniowej serii zamachów terrorystycznych we Francji. Dzień po zamachu na redakcję "Charlie Hebdo", którego 7 stycznia tego roku dokonali bracia Cherif i Said Kouachi, ich wspólnik - Amedy Coulibaly - zastrzelił w Montrouge pod Paryżem funkcjonariuszkę straży miejskiej. 9 stycznia zastrzelił natomiast cztery osoby, a następnie wziął zakładników w sklepie z żywnością koszerną w Paryżu. Dzięki interwencji antyterrorystów zakładnicy zostali uwolnieni, a Amedy Coulibaly zabity. W opublikowanych później przez media nagraniach ten ostatni twierdził, że otrzymywał instrukcje od Państwa Islamskiego i że koordynował swoje działania ze sprawcami zamachu na "Charlie Hebdo". W styczniowej serii ataków islamskich terrorystów zginęło w sumie 17 osób.

(mpw)