Siedem lat po zamachach i dziesięć po wydaniu za nim listu gończego, Osama bin Laden wciąż jest na wolności. Twarde zapewnienia prezydenta Georga W. Busha, że terrorysta znaleziony będzie żywy lub martwy, pozostały tylko słowami bez pokrycia.

Nikt nie skusił się na 50 milionów dolarów nagrody za głowę bin Ladena. A amerykańskie media zastanawiają się jak to możliwe, że światowa potęga militarna nie może poradzić sobie z człowiekiem ukrywającym się w jaskiniach.

„Washington Post” opublikował duży artykuł, w którym analizuje przyczyny porażki i długą listę błędów, jaką popełnili Amerykanie. Przede wszystkim zaangażowanie się w wojnę w Iraku, co spowodowało, że to właśnie tam trafiły w pewnym momencie główne siły wojskowe i wywiadowcze.

Poza tym wojska koalicji, bojąc się walk w górzystym terenie, od dłuższego czasu korzystają z samolotów bezzałogowych, a amerykańscy komandosi organizują objęte tajemnicą misję na terenie Pakistanu. Jedno i drugie powoduje śmierć ludności cywilnej, która tym chętniej pomaga w ukrywaniu się bin Ladenowi.

Osama nie korzysta z żadnych środków elektronicznej łączności. Wszystkie polecenia wydaje przez pośredników, chociaż z bieżącego zarządzania Al-Kaidą podobno się wyłączył. Amerykańskie media donoszą też, że im bliżej wyborów prezydenckich w USA, tym większa presja na CIA, by bin Ladena w końcu złapać. Biały Dom zaprzecza, a poza tym skoro nie wystarczyło 10 lat, to 54 dni raczej niczego nie zmienią.