Michael Schumacher pomagał na stoku dziecku, dlatego zjechał z oznakowanej trasy. Tak twierdzi niemiecki dziennik "Bild".

Były mistrz świata Formuły 1 feralnego dnia jeździł na nartach ze swoim synem i znajomymi, którzy też byli z dziećmi. W pewnym momencie jedna z dziewczynek przewróciła się na stoku. Schumacher pomógł jej wstać, ale znalazł się w takim miejscu, że zjechał poza wyznaczony szlak - twierdzi "Bild".

To właśnie na takim odcinku, gdzie skały miejscami przykrywa tylko cienka warstwa świeżego śniegu, kierowca się przewrócił i uderzył głową o kamień.

Były mistrz świata Formuły 1 w stanie krytycznym przebywa teraz w szpitalu. Jego stan jest stabilny - powiedziała w Nowy Rok menedżer sportowca Sabine Kehm. Legendarny kierowca jest ciągle w śpiączce farmakologicznej.

Do wypadku doszło w niedzielę ok. godz. 11 na wysokości 2738 metrów koło stacji narciarskiej Meribel - niedaleko rezydencji, której sławny Niemiec jest właścicielem. Schumacher jechał pomiędzy dwoma szlakami narciarskimi.

(abs)