​Brytyjski rząd chce informować ludzi zbliżających się do emerytury o szacunkowej długości ich życia. Takie informacje byłyby przekazywane przez fundusz emerytalny i stanowiłyby część planowanej na przyszły rok reformy świadczeń.

Tuż przed przejściem na emeryturę każdy Brytyjczyk miałby dostać list z danymi statystycznymi. Obliczane byłyby one na podstawie wcześniej zebranych informacji o stylu życia konkretnej osoby, sytuacji domowej i miejscu zamieszkania. Rząd chce w ten sposób ułatwić emerytom odpowiedzialne zarządzanie oszczędnościami i podejmowanie planów na przyszłość.

Różnica miedzy średnią długością życia mieszkańców z północy i południa Wielkiej Brytanii wynosi w niektórych regionach nawet 10 lat. Ta dysproporcja zmusza rząd do podjęcia kontrowersyjnych działań. Dotychczas działania rządu śmiertelnie nas przerażały, ale teraz należy to brać dosłownie  - to tylko jedne z głosów krytyki.

Przewodniczący Stowarzyszenia Brytyjskich Emerytów Neil Duncan nie przebiera w słowach. Ludzie albo pękną ze śmiechu, albo wezmą sobie to bardzo do serca. To nietaktowna sugestia, chamska. Nie przystoi to rządowi -  powiedział.

Informując o rządowych planach, brytyjski minister do spraw emerytur Steven Webb podkreślił, że chodzi jedynie o podanie średniej statystycznej, która mogłaby być dla emerytów punktem odniesienia. Dodał jednocześnie, że w większości przypadków ludzie żyją dłużej, niż im się wydaje.

(MRod)