Europejski Bank Inwestycyjny nie sfinansuje budowy kontrowersyjnego gazociągu po dnie Bałtyku, łączącego Rosję i Niemcy. Rosjanie jednak bagatelizują tę decyzję. Nie będziemy mieli kłopotów ze znalezieniem inwestorów – twierdzi Siergiej Kuprijanow, rzecznik prezesa Gazpromu.

Rosjanie robią dobrą minę do złej gry. Źródła w Moskwie twierdzą, że Rosja nie liczyła specjalnie na przychylność EBI. Jednak figa zamiast kredytu jest bolesna dla Kremla i to w dzień po prezentacji projektu w Brukseli i wielokrotnych zapewnieniach, że rurociąg ma wysoki priorytet europejski.

Brak kredytu znacznie podroży koszty budowy. Czy dla Kremla istnieją granice opłacalności? Zapewne taka granica istnieje, ale jest jeszcze do niej bardzo daleko. Wzrost kosztów budowy gazociągu o kilkaset milionów, czy nawet kilka miliardów dolarów raczej nie powstrzyma Moskwy. Sprawa dywersyfikacji sposobów dostarczania nośników energii jest bowiem dla Rosji bardzo ważna.

Kredyty zawsze można znaleźć. Z pewnością chętnie pieniądze pożyczą np. banki chińskie. Trzeba także pamiętać, że rurociąg ma kosztować kilkanaście miliardów dolarów, a Rosja ma w tym momencie rezerwy walutowe sięgające 400 miliardów.