"Jesteśmy pewni, a dane wywiadowcze to potwierdzają, że Ukraina jest zaledwie przystankiem w rosyjskiej 'podróży' na zachód" - mówi Bruno Kahl, szef Federalnej Służby Wywiadowczej Niemiec. Dodaje także, że Amerykanie poważnie podchodzą do zagrożenia NATO ze strony Moskwy. Jeszcze poważniej do sprawy podchodzi szef Sojuszu Północnoatlantyckiego.
- Szef niemieckiego wywiadu informuje, że Rosja zamierza przetestować gotowość do kolektywnej obrony NATO.
- Nie musi to oznaczać otwartej pełnoskalowej wojny, ale raczej serię operacji hybrydowych.
- Moskwie zależy przede wszystkim na sprawdzeniu, czy USA wywiążą się ze swoich zobowiązań sojuszniczych.
- Podobnie co Europejczycy, sytuację oceniają także przedstawiciele społeczności wywiadowczej USA.
- Ocena sekretarza generalnego NATO jest jednak dużo bardziej ponura.
Rosja jest zdecydowana przetestować determinację NATO, w tym poprzez rozszerzenie konfrontacji z Zachodem poza granice Ukrainy, stwierdził szef niemieckiego wywiadu zagranicznego w rozmowie z Table.Briefings.
Kahl przekazał, powołując się na dane wywiadowcze, że Ukraina jest dla Rosji "zaledwie przystankiem w drodze na zachód". To nie oznacza, że oczekujemy, że armie pancerne ruszą na zachód. Widzimy jednak, że obietnica zbiorowej obrony NATO zostanie wystawiona na próbę - powiedział.
To nie pierwszy raz, gdy Bruno Kahl ostrzega przed zagrożeniem z Rosji. W marcu w rozmowie z "Deutsche Welle", stwierdził m.in., że to kiedy nastąpi ewentualna operacja przeciwko NATO, zależy od przebiegu wojny w Ukrainie. Im wcześniej zakończone zostaną walki, tym wcześniej wszystkie zasoby Rosji, zarówno techniczne, jak i materialne, takie jak uzbrojenie, jak i personalne, takie jak rekruci, będą w stanie stanowić zagrożenie dla Europy - mówił.
Kahl nie podał szczegółów dotyczących charakteru źródeł informacji, ale stwierdził, że rosyjscy urzędnicy przewidują konfrontacje, które nie będą miały charakteru pełnego zaangażowania militarnego. Podobne operacje będą stanowić sprawdzian, czy Stany Zjednoczone rzeczywiście wywiążą się ze swoich zobowiązań dotyczących kolektywnej obrony zgodnie z Artykułem 5 Traktatu Północnoatlantyckiego.
W tym celu Rosja, uważa szef niemieckiego wywiadu, nie musi wysyłać czołgów. Wystarczy wysłać zielone ludziki do Estonii, aby chronić rzekomo uciskane mniejszości rosyjskie - ocenia.
"Zielone ludziki" to potoczne określenie uzbrojonych, zamaskowanych żołnierzy bez dystynkcji, którzy pojawili się na Krymie w lutym 2014 roku podczas aneksji półwyspu przez Rosję. Ich charakterystycznym znakiem były zielone mundury bez oznaczeń państwowych, co początkowo utrudniało jednoznaczne zidentyfikowanie ich przynależności.
Żołnierze ci przejęli kontrolę nad strategicznymi obiektami na Krymie, m.in. lotniskami, budynkami administracji i bazami wojskowymi. Działali szybko, sprawnie i bez rozgłosu, co pozwoliło Rosji na przeprowadzenie aneksji półwyspu praktycznie bez rozlewu krwi. Początkowo władze rosyjskie zaprzeczały, jakoby byli to rosyjscy żołnierze, jednak później prezydent Władimir Putin przyznał, że byli to członkowie rosyjskich sił zbrojnych.
Określenie "zielone ludziki" stało się symbolem tzw. wojny hybrydowej, czyli działań zbrojnych prowadzonych w sposób niejawny, z wykorzystaniem dezinformacji, najemników i nieregularnych formacji wojskowych.
Niemcy, drugi co do wielkości dostawca uzbrojenia i wsparcia finansowego dla Ukrainy w jej wojnie z Rosją, zobowiązały się do dalszego zwiększenia swojego wsparcia pod rządami nowego rządu kanclerza Friedricha Merza, obiecując pomóc Ukrainie w opracowaniu nowych pocisków, które mogłyby uderzyć głęboko na terytorium Rosji.
Merz, który w zeszłym tygodniu odwiedził Donalda Trumpa w Waszyngtonie, odparł twierdzenia prezydenta USA, że Ukraina i Rosja walczą jak dwoje dzieci na placu zabaw, mówiąc Trumpowi, że podczas gdy Ukraina atakowała armię Moskwy, Rosja bombardowała ukraińskie miasta.
Kahl uważa, że mimo niejednoznacznego stosunku prezydenta USA do kwestii rosyjskiej agresji, społeczność wywiadowcza Ameryki traktuje poważnie zagrożenie dla NATO. Szef niemieckiego wywiadu opiera swoją ocenę na rozmowach z odpowiednikami ze Stanów Zjednoczonych. Oni podchodzą do tego tak samo poważnie jak my. Dzięki Bogu - powiedział Bruno Kahl.
O ile wywiad niemiecki zakłada, że w pierwszej kolejności Rosja prawdopodobnie zastostuje techniki hybrydowe do ataku na NATO, o tyle nie jest pewne, że później nie użyje regularnej armii. Z podobną oceną wystąpił w poniedziałek szef Sojuszu Północnoatlantyckiego. Mark Rutte w przemówieniu w Chatham House w Londynie przyznał, że wojna z Rosją może wybuchnąć przed 2030 roku.
Rosja może być gotowa do użycia siły militarnej przeciwko NATO w ciągu 5 lat. Nie oszukujmy się, wszyscy jesteśmy teraz na wschodniej flance. Faktem jest, że potrzebujemy skoku kwantowego w naszej zbiorowej obronie. Faktem jest, że musimy mieć więcej sił i możliwości, aby w pełni wdrożyć nasze plany obronne. Faktem jest, że niebezpieczeństwo nie zniknie nawet po zakończeniu wojny na Ukrainie - powiedział Rutte.