"Myślę, że polskie służby straciły nosa. Jak ktoś stosuje nietypowe techniki kamuflażu czy inne formy działalności, takie nie podręcznikowe, to dużo trudniej go znaleźć" - mówi w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim na antenie Radia RMF24 Piotr Niemczyk, ekspert ds. bezpieczeństwa. Komentuje w ten sposób ustalenia, według których za pożarem hali przy Marywilskiej 44 w Warszawie stoją rosyjskie służby specjalne. W wyniku pożaru spłonęło ok. 1,4 tys. sklepów. Polska cofnęła zgodę na działalność rosyjskiego konsulatu w Krakowie.
- Za pożarem hali przy Marywilskiej 44 w Warszawie stoją rosyjskie służby specjalne - działania koordynowano z terytorium Rosji.
- Rosjanie lokują w Europie tzw. nielegałów, czyli agentów bez paszportów dyplomatycznych, by omijać kontrole i kontynuować operacje wywiadowcze.
- Jakie błędy popełniają rosyjscy agenci i czy polski kontrwywiad ma szansę ich wykorzystać?
Z dotychczasowych ustaleń śledczych wynika, że działania prowadzące do podpalenia hali były organizowane i kierowane przez konkretną osobę przebywającą na terytorium Federacji Rosyjskiej. To właśnie wskazanie zagranicznego źródła operacji było podstawą do wydania wspólnego oświadczenia przez premiera Donalda Tuska, ministra sprawiedliwości Adama Bodnara i szefa MSWiA Tomasza Siemoniaka.
Bardzo szybko stało się jasne, że to sabotaż. Z tego co wiem, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaczęła wytypowywać pewne osoby, urządzenia i okazało się, że te osoby przebywały w różnych miejscach, w których potem albo przedtem były dokonywane akty sabotażu - informuje Niemczyk. Nie dziwię się, że materiał dowodowy jest na tyle kompletny, że można przedstawić akt oskarżenia - stwierdza, dodając, że zapewne niektórzy z inicjatorów tych wydarzeń zdążyli już uciec.
Rosyjskie służby, jak wyjaśnia gość, korzystają z różnych metod łączności, takich jak aplikacja Telegram, co utrudnia identyfikację i zatrzymanie wszystkich sprawców, zwłaszcza tych przebywających na terenie Rosji. Część sprawców jest już w areszcie, a pozostali zostali zidentyfikowani i są poszukiwani. Premier Donald Tusk napisał w mediach społecznościowych "Dopadniemy wszystkich!".