Szef Pentagonu Pete Hegseth publicznie poparł admirała Franka „Mitcha” Bradleya, który wydał rozkaz powtórnego ostrzelania łodzi podejrzewanej o przemyt narkotyków. Początkowo dwóch członków załogi przeżyło atak, później jednak oboje zginęli.

  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

"Zabić ich wszystkich"

"Postawmy sprawę krystalicznie jasno: Admirał Mitch Bradley jest amerykańskim bohaterem, prawdziwym profesjonalistą i ma moje 100 proc. poparcie. Popieram go i decyzje bojowe, które podjął - dotyczące misji 2 września i wszystkich kolejnych" - napisał w poniedziałek Hegseth na platformie X.

Sekretarz wojny zamieścił wpis po tym, jak Biały Dom potwierdził w poniedziałek doniesienia mediów o tym, że siły USA zabiły dwie osoby, które przeżyły atak na łódź, która miała należeć do wenezuelskiego gangu Tren de Aragua uznanego przez USA za organizację terrorystyczną. Według "The Washington Post", adm. Bradley nakazał powtórny atak, bo realizował w ten sposób uprzednio wydany słowny rozkaz Hegsetha by "zabić ich wszystkich".

"Działał zgodnie z uprawnieniami"

Wojskowego broniła też rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. Stwierdziła, że Hegseth upoważnił Bradleya do uderzenia na "narkoterrorystów".

 Admirał Bradley działał zgodnie ze swoimi uprawnieniami według prawa. Kierował działaniami, aby zapewnić zniszczenie łodzi i całkowite wyeliminowanie zagrożenia ze strony narkoterrorystów dla Stanów Zjednoczonych - oświadczyła.

Pete Hegseth początkowo sugerował, że doniesienia mediów o sprawie są fałszywe. Publikacje te sprowokowały duże kontrowersje i oskarżenia o popełnienie przez wojsko zabójstwa lub zbrodni wojennej. Kilku republikańskich polityków w Kongresie potępiło tego rodzaju działania, zaś kierownictwo senackiej komisji ds. sił zbrojnych z republikaninem Rogerem Wickerem na czele zapowiedziało wszczęcie dochodzenia w sprawie. Prezydent Trump w niedzielę oświadczył, że byłby przeciwny powtórnemu ostrzelaniu zniszczonej wcześniej łodzi z ludźmi na pokładzie.