Na niecały tydzień przez 10. rocznicą najtragiczniejszych w historii Stanów Zjednoczonych zamachów terrorystycznych, przypominamy, co działo się przed atakiem. W miejscu, gdzie runął jeden z porwanych samolotów, był nasz korespondent Paweł Żuchowski.

Amerykanie wracali wtedy po urlopach do pracy. Oglądali wywołane zdjęcia. Mało kto miał jeszcze wtedy aparat cyfrowy. Do kin trafiła druga część filmu American Pie, a Beyonce zastanawiała się nad rozpoczęciem solowej kariery. W wiadomościach informowano o atakach rekinów. W tym czasie tylko nieliczni słyszeli o Osamie bin Ladenie, choć prezydent Bush miał już na swoim biurku notatkę CIA. Wynikało z niej, że Bin Laden jest zdeterminowany, by uderzyć w USA. Wszyscy porywacze przebywali już na terenie Stanów Zjednoczonych. Jeden z nich – siedzący za sterami United Airlines lot 175, który rozbił się o południową wieżę WTC, kupił w sklepie na Florydzie dwa czarne noże.

W miejscu katastrofy dziesięć lat temu był parking. Obecnie jest tam Park Pamięci, upamiętniający 184 osoby. To pasażerowie samolotu i pracownicy Pentagonu, którzy zginęli w ataku.