Decyzja o impeachmencie południowokoreańskiego prezydenta Jun Suk Jeola utrzymana przez tamtejszy Trybunał Konstytucyjny. Powodem impeachmentu było ogłoszenie przez Juna w grudniu ub.r. stanu wojennego. TK uznał, że działania polityka były niezgodne z konstytucją. Wybory nowego szefa państwa odbędą się w ciągu 60 dni.

Za podtrzymaniem wniosku o impeachmencie Juna i odsunięciem go z urzędu opowiedziało się jednomyślnie ośmioro sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Prezydent Jun nie sprawuje funkcji prezydenta od 14 grudnia ubiegłego roku. Południowokoreański parlament opowiedział się wtedy za odsunięciem go z urzędu. Zarzucono mu naruszenie konstytucji i prawa. Pełniący obowiązki sędziego głównego TK Mun Hjung Be powiedział w uzasadnieniu, że Jun "naruszył podstawowe zasady demokratycznego państwa".

Miażdżące uzasadnienie wyroku

Odczytując uzasadnienie wyroku, sędzia zaznaczył, że Jun nie przestrzegał procedur podczas wprowadzania stanu wojennego.

"Zlekceważył konstytucyjną strukturę rządów i w znacznym stopniu naruszył podstawowe prawa obywateli", a także "korzystał z uprawnień nadzwyczajnych poza ramami wyznaczonymi przez konstytucję" - oświadczył Mun.

Nie możemy zaakceptować argumentu oskarżonego, że stan wojenny był jedynie ostrzeżeniem, ponieważ nie poprzestał na ogłoszeniu stanu wojennego i zmobilizował wojsko i policję do zatrzymania prominentnych polityków i sędziów - dodał Mun.

Sam Jun nie był obecny na sali rozpraw podczas ogłaszania decyzji. Taką decyzję podjęli prawnicy polityka z obawy o jego bezpieczeństwo.

Zaostrzone środki bezpieczeństwa w Seulu

W centrum Seulu, głównie w okolicach gmachu TK, zgromadziły się tysiące zwolenników i przeciwników polityka. Gmach trybunału został szczelnie otoczony przez ok. 7 tys. policjantów - podała agencja Yonahp. Porządku na ulicach Seulu strzegło ponad 14 tys. funkcjonariuszy.

W chwili ogłoszenia wyroku, jak podaje stacja BBC, wśród przeciwników Juna rozległy się wiwaty, a wielu z nich przytulało się i energicznie machało flagami.

Decyzja TK wywołała gniew i łzy wśród osób popierających Juna. 

Partia Władzy Ludowej, z której wywodzi się Jun, "uznała" decyzję TK - podała agencja Yonhap. P.o. przewodniczącego partii, Kwon Jung Se, powiedział, że "szczerze przeprasza" opinię publiczną, przyznając, że społeczeństwo stoi w obliczu kolejnego "wielkiego kryzysu" i musi przezwyciężyć podziały.

To nie koniec kłopotów Juna

Po wydaniu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego Jun stał się drugim demokratycznie wybranym prezydentem w Korei Płd. usuniętym z urzędu.

Zgodnie z konstytucją wybory nowego szefa państwa mają odbyć się w ciągu 60 dni. P.o. prezydenta, premier Han Duk Su, zadeklarował, że zrobi "wszystko, co (w jego) mocy", by organizacja wyborów przebiegła sprawnie.

Jun usłyszał też zarzuty kierowania zamachem stanu. Polityk został zatrzymany 15 stycznia. Zwolniono go 8 marca. Proces w tej sprawie przed sądem w Seulu rozpocznie się 14 kwietnia. Grozi mu nawet dożywocie lub kara śmierci.