Prezydent Serbii Aleksandar Vučić w rozmowie z mediami powiedział, że w ostatnich dniach "uniknięto najgorszego scenariusza" w Kosowie, dodając jednak, że sytuacja nadal jest trudna. Za eskalację obwinił rząd kosowski Albina Kurtiego i podkreślił, że Belgrad nie może zgodzić się na proponowane regulacje, gdyż byłoby to równoznaczne z uznaniem niepodległości Kosowa.

Vučić w rozmowie z publicznym serbskim nadawcą RTS powiedział, że decyzja Prisztiny o nakazie wymiany dokumentów serbskich na kosowskie, wynika z umowy podpisanej w 2011 roku. Prezydent podkreślił, że ten "niekorzystny" dla Serbii dokument podpisał ówczesny szef zespołu negocjacyjnego Borko Stefanović. Obecne władze nie mogą się jednak z nim w pełni zgodzić. 

Nie możemy pozwolić ludziom z Kosowa na wjazd do Serbii z dokumentami z Kosowa, bo w ten sposób uznalibyśmy niepodległość Kosowa. A teraz zinterpretowali, że mogą wprowadzić środki wzajemne i że mają prawo uniemożliwić Serbom wjazd do Kosowa z serbskimi dokumentami - powiedział Vučić. 

Prezydent Serbii stwierdził, że "czeka nas jeszcze wiele trudniejszych dni". Najgorszego scenariusza ledwo udało się uniknąć - dodał. Dwa dni temu w Kosowie i Metohiji byliśmy o krok od katastrofy - zaznaczył. 

Vučić powiedział, że pojedzie do Brukseli na rozmowy z delegacją Kosowa, jednak niczego po nich nie oczekuje. 

Stwierdził także, że jeśli ktoś uważa, że można zachować pokój z Albinem Kurtim (premierem Kosowa), ten jest "w błędzie" i przekonywał, że liczba incydentów serbsko-kosowskich wzrosła, od kiedy ten przejął władzę w 2021 roku.

Nie sądzę, żeby konflikt pasował Zachodowi, żeby pasował Amerykanom, ale ostatecznie zawsze będą ich (Kosowo) wspierać, bo to ich dziecko - mówił. 

Istotą problemu jest to, że niektórzy w regionie myślą, że kiedy panuje ogólna histeria wokół wojny na Ukrainie, mogą realizować swoje interesy - powiedział.

Premier Kosowa Albin Kurti natomiast odbył rozmowę z szefem NATO Jensem Stoltenbergiem. Przekonywał go, że procedury graniczne po stronie kosowskiej są bardzo sprawne, czego nie można mówić o Serbii. Stwierdził także, że w ciągu ostatniego miesiąca media kontrolowane przez rząd w Belgradzie przeprowadziły kampanię dezinformacyjną, która sprowokowała konflikt na granicy.  

W niedzielę Serbowie mieszkający w częściowo uznawanym Kosowie zaczęli budować barykady w proteście przeciwko obowiązkowemu przerejestrowaniu pojazdów i dokumentów. Zmiany miały wejść w życie 1 sierpnia. Sytuacja zrobiła się napięta, pojawiły się doniesienia o strzelaninach, oba kraje postawiły w stan gotowości swoje wojska.

Rząd Kosowa zdecydował o odroczeniu wejścia w życie nowych przepisów o 30 dni. W odpowiedzi Serbowie odblokowali przejścia graniczne. 

Relacje serbsko-kosowskie są napięte, jeszcze zanim zamieszkany głównie przez Albańczyków region ogłosił niepodległość. Belgrad wciąż uważa Kosowo za swój region, stąd sprzeciwia się wszelkim decyzjom, przez które Prisztina wybija się na suwerenność.