Tragiczny pożar w bloku w czeskim Bohuminie, leżącym tuż przy granicy z Polską. Ogień pojawił się w mieszkaniu na 11. piętrze. Nie żyje 11 osób, w tym troje dzieci. Policja podaje, że ludzie uciekając przed płomieniami, skakali z okien budynku.

Jedenaście osób zginęło w sobotę w pożarze w bloku w Bohuminie przy czesko-polskiej granicy.

Straż pożarna przekazała makabryczne wieści. Sześć osób zginęło w płomieniach, kolejne pięć po tym, jak uciekając przez ogniem wyskoczyli z okien na 11. piętrze budynku.

Wśród ofiar jest troje dzieci.

Według wstępnych informacji, pożar wybuchł w wyniku podpalenia.

Policja zatrzymała podejrzanego. Świadkowie mówili, że widzieli mężczyznę zakutego w kajdanki.

Według reportera dziennika Právo, w rodzinie, której mieszkanie spłonęło, doszło do nieporozumień. Jeden z lokatorów miał rozlać benzynę i ją podpalić. 

Dowódca straży pożarnej kraju morawsko-śląskiego Tomasz Kużel podkreślił, że na tym etapie nie zamierza spekulować co do przyczyn pożaru. Zauważył jednak, że "rzadko się zdarza, aby przy pożarze w budynku mieszkalnym ogień od razu zajął całe mieszkanie; najczęściej ogień pojawia się w tylko w jednym pomieszczeniu".

Zastępca starosty Bohumina Igor Bruzla powiedział, że budynek, w którym doszło do pożaru, należy do miasta. "To straszna tragedia, nic takiego wcześniej nie miało tutaj miejsca" - stwierdził. 

Jak podaje serwis iDNES.cz, w Czechach jest to najtragiczniejszy w skutkach pożar od 30 lat. 

Dotąd najwięcej ofiar pochłonął pożar w październiku 2010 roku, gdy w pobliżu dworca w Pradze zginęło dziewięciu bezdomnych. W styczniu tego roku osiem osób zginęło w pożarze domu opieki społecznej w miejscowości Vejprty w północno-zachodnich Czechach. Osiem ofiar pochłonął także pożar hotelu "Olympik" w Pradze w maju 1995 roku.