Pożar, który wybuchł w piątek w departamencie Żyrondy we Francji, strawił dotąd już 600 hektarów lasu sosnowego. Wciąż nie został opanowany - ogień nadal się rozprzestrzenia, sytuacja jest niebezpieczna - poinformował pułkownik straży pożarnej Dominique Mathieu.

Pożar wybuchł w piątek około 20 km od Bordeaux na południowym zachodzie kraju. W sobotę po południu sytuacja wydawała się być przynajmniej częściowo pod kontrolą, ale zmiana pogody i silne wiatry sprawiły, że w ciągu kilku godzin spłonęło kolejnych 200 hektarów lasu piniowego.

Do pomocy 380 lokalnym strażakom ściągnięto oddziały straży ze wszystkich okolicznych departamentów - w sumie z ogniem walczy blisko 680 osób, ciężki sprzęt gaśniczy i samoloty.

Pożar jest tak rozległy, że stanowi duży problem, bo nawet kiedy słabnie wiatr, ogień ma wystarczającą siłę, by wytworzyć swój własny podmuch - wyjaśnił Mathieu.

W sobotę ewakuowano 150 domów w mieście Pessac, dzień wcześniej trzeba było ewakuować 120 mieszkań w Pessac i w miejscowości Saint-Jean-d'Illac.

Zdaniem strażaków, całkowite wygaszenie ognia zajmie jeszcze kilka dni.

(edbie)