Pojawiły się nowe informacje w sprawie polskiego kierowcy ciężarówki, napadniętego w imigranckim getcie pod Paryżem. Według źródeł we francuskiej policji Polak zeznał, że być może byłby w stanie rozpoznać dwóch z czterech napastników, którzy zaatakowali go kijami bejsbolowymi i nożem.

43-letni Polak twierdzi, że generalnie nie przypomina sobie zbyt dobrze twarzy napastników z Mantes-La-Jolie. Pamięta tylko, że zadawali mu ciosy nawet, kiedy upadł na kolana. Później stracił przytomność. Poszkodowany kierowca jest już w Polsce.

>>>TU PRZECZYTASZ WIĘCEJ O SPRAWIE <<<

Korespondent RMF FM w Paryżu dowiedział się, że to nie pierwszy atak na kierowców firmy ATS z Papowa Toruńskiego w imigranckim getcie pod Paryżem. Wcześniej inny kierowca miał problemy na wschodnich przedmieściach Paryża a dokładnie w Bussy-Saint-Goerges.

Skradziono nam palety, grożono kierowcy nożem - opowiada Emilia Iwańska- Walerych z firmy transportowej ATS.

Do ataku na Polaka doszło 23 stycznia wieczorem. 43-letni kierowca znajdował się w ciężarówce na parkingu przy autostradzie A13. Do pojazdu podszedł mężczyzna z podrobioną policyjną legitymacją i kazał mu otworzyć drzwi. Polak zeznał, że został następnie wyciągnięty siłą z ciężarówki i zaatakowany przez czterech napastników, w tym trzech pochodzenia arabskiego.

Według napadniętego kierowcy, w chwili ataku, w ciężarówce znajdowało się m.in. blisko tysiąc funtów i 150 euro w gotówce oraz dokumenty tożsamości, komórka i tablet. Wszystko zostało prawdopodobnie skradzione, a następnie ciężarówkę podpalono. 

Francuska policja prowadzi śledztwo w tej sprawie.

(ug)