Polska najbardziej ze wszystkich krajów Unii Europejskiej spóźnia się z wdrażaniem unijnych dyrektyw do krajowego prawodawstwa. Opóźnienie w Polsce wynosi ponad 16 miesięcy, co plasuje nas na pierwszym, niechlubnym miejscu w opublikowanym przez Komisję Europejską rankingu.


Średnio unijne kraje spóźniają się o 9 miesięcy. Co gorsze, administracja premiera Tuska spóźnia się coraz bardziej. W maju zeszłego roku opóźnienie wynosiło trochę ponad 10 miesięcy, a teraz to już o 6 miesięcy więcej.

W dodatku mamy aż 19 nieprawidłowo wdrożonych dyrektyw. Gorsze od nas są tylko Włochy. W przypadku aż dwóch dyrektyw termin ich wdrożenia minął natomiast więcej niż dwa lata temu, przez co zostaliśmy wytknięci palcem jako jeden z pięciu krajów, który ma aż tak ogromne zaległości.

Brak jednolitych przepisów odbija się niekorzystnie na handlu. Polska jest "czarnym punktem" w unijnej tabeli, gdzie wyniki dla większości krajów są coraz lepsze.

Większość państw UE coraz lepiej radzi sobie z przenoszeniem przepisów UE do prawa krajowego. W tym roku najlepsze wyniki osiągnęły Irlandia, Malta, Estonia i Szwecja. Państwom członkowskim udało się również zmniejszyć całkowitą liczbę nieprawidłowo wdrożonych dyrektyw - deficyt zgodności spadł jeszcze z 0,7 proc. do 0,6 proc.