Co najmniej 14 osób zabiła bomba podłożona przy drodze w prowincji Helmand, na południu Afganistanu - informują miejscowe władze. Ofiary to członkowie rodziny, powracającej mikrobusem do domu, z którego kilka dni wcześniej uciekli przed walkami.

Rejon, w którym doszło do tragedii, jest bastionem talibów. Rodzina uciekła stamtąd, gdy dowiedziała się, że siły rządowe przygotowują ofensywę. W sobotę ludzie ci zdecydowali się na powrót. Ich bliscy obawiają się, że ostateczna liczba ofiar może się okazać większa. Przypuszczają, że mikrobusem jechało nawet 21 osób.

Talibowie często umieszczają przy drogach ładunki wybuchowe. Celem zamachów są afgańscy policjanci i żołnierze, ale wielokrotnie ofiarami padają także cywile.

USA i NATO przekazały w zeszłym roku siłom zbrojnym Afganistanu odpowiedzialność za bezpieczeństwo, oficjalnie kończąc misję bojową w tym kraju. Od tego czasu nasiliły się ataki talibów.

(mal)