Ministerstwo spraw wewnętrznych ostrzegło przed plagą kieszonkowców i gangami złodziei grasującymi w regionie Madrytu. Według policji w związku z poluzowaniem restrykcji i większą liczbą osób na ulicach, od grudnia odnotowuje się alarmujący wzrost kradzieży.

Zgodnie z ujawnionymi statystykami, policja krajowa i Gwardia Cywilna przyjmują średnio 280 zgłoszeń dziennie w sprawie kradzieży tylko w regionie hiszpańskiej stolicy. To może być tylko wierzchołek góry lodowej - podkreślili eksperci w rozmowie z dziennikiem "ABC". Według tych informacji, obecnie najwięcej kradzieży odnotowuje się w północno-wschodnim madryckim dystrykcie Ciudad Lineal, stanowiących jedną z głównych dróg wjazdowych i wyjazdowych ze stolicy.

Wzmocnione kontrole policyjne w centrum miasta spowodowały, że gangi złodziei przeniosły się do dzielnic peryferyjnych, zróżnicowanych kulturalnie i charakteryzujących się dużymi nierównościami społecznymi.

Zgodnie ze źródłami policji, złodziejskie szajki zazwyczaj składają się z 15 do 20 osób głównie pochodzenia latynoamerykańskiego, które zakładają nawet swoje własne "osady". Większość z nich to osoby wielokrotnie karane, w wieku do 60 lat.

To nowe gangi, do których należą już nie tylko Latynosi, chociaż tamte bandy istnieją nadal - poinformował strażnik miejski w rozmowie z ABC. Większość złodziei ma zapisaną co najmniej jedną stronę historii kryminalnej w kartotece policyjnej - dodał.