Ma około 3300 lat i góruje nad Place de la Concorde w centrum Paryża. Przybył z Luksoru w Egipcie i pokryty jest starożytnym pismem. Obelisk z różowego granitu był badany przez rzesze naukowców, ale to przypadek sprawił, że odsłonięto jego wielki sekret.
Jean-Guillaume Olette-Pelletier, egiptolog z paryskiej Sorbony zauważył niezwykłe hieroglify przypadkiem, w czasie spaceru. Dostrzegł je z odległości, co - jak się okazało - nie było dziełem przypadku. Ponieważ monument na Place de la Concorde jest odgrodzony, naukowiec musiał wrócić po lornetkę i notatnik. Przez kilka dni pracował tam, skrupulatnie tworząc dokumentację inskrypcji na słynnym obelisku.
Egiptolog podejrzewał, że widzi zaszyfrowane wiadomości, ale nie mógł być pewien, dopóki nie przyjrzał się obeliskowi z bliska. To w końcu się udało.
Z czasem egiptolog odkrył siedem tzw. kryptohieroglifów. To forma pisma starożytnych Egipcjan, bardzo specyficzna, odkryta przez jednego ze słynniejszych egiptologów w historii Étienne'a Drioton. Kryptohieroglify opierały swoją tajemnicę na specjalnej grze znaczeń, łamigłówkach i wymagających wybiegach, polegających np. na odwróceniu kierunku czytania "tekstu". Jak informuje serwis Artnet, dziś jedynie niewielka grupa naukowców jest w stanie je odczytać. Podobnie było zresztą w starożytnym Egipcie, gdzie kryptohieroglify skierowane były jedynie dla odczytania przez intelektualne elity.