Al-Fatah, organizacja Jasera Arafata wzywa wszystkie ugrupowania palestyńskie i islamskie do uderzenia na izraelskie wojska i osadników żydowskich. Palestyńscy terroryści planują kolejne samobójcze zamachy w Izraelu. Dwóch Palestyńczyków i jeden Izraelczyk zginęli na granicy w pobliżu Tulkarem. Tymczasem izraelska armia wkroczyła do palestyńskiej części Hebronu.

Jak podała agencja Reutera doszło do wymiany ognia z bojówkarzami i palestyńską służbą bezpieczeństwa. Na razie sztab izraelskiej armii nie potwierdził tych doniesień. Hebron jest podzielony na cześć palestyńską, w której mieszka 140 tysięcy osób i kilkutysięczne enklawy żydowskich osadników. Między obiema grupami nieustannie dochodzi do starć.

"Jeśli przewodniczącemu Jaserowi Arafatowi stanie się choćby najmniejsza krzywda, zniszczy to równowagę w regionie Bliskiego Wschodu" - głosi komunikat Al-Fatah. Od wczoraj przywódca Autonomii jest odcięty od świata w swym biurze w Ramallah przez wojsko. Pozostało mu do dyspozycji tylko kilka pomieszczeń, bez elektryczności i linii telefonicznych. Armia zajęła także znajdującą się tam siedzibę radia Głos Palestyny. Izraelska akcja to odwet za palestyńskie zamachy terrorystyczne.

"Izraelczycy mordują ludzi z zimną krwią" - twierdzą z kolei arabskie stacje telewizyjne. Na poparcie tych słów pokazywane są zdjęcia 5 palestyńskich policjantów, których ciała znaleziono w banku w Ramallah. Mężczyźni zginęli od strzałów w głowę.

Takie informacje i wezwania palestyńskich radykałów znajdują odzew w społeczeństwie. Jak podaje izraelska straż graniczna, z terenów Autonomii Palestyńskiej do Izraela usiłują przeniknąć kolejni zamachowcy samobójcy. Na przejściu granicznym w pobliżu Tulkarem doszło do strzelaniny - izraelscy pogranicznicy zabili jednego z terrorystów, drugi wysadził się w powietrze w swoim samochodzie. Zmarł też jeden z Izraelczyków, ciężko ranny w tym starciu. Posłuchaj relacji naszego korespondenta w Tel Awiwie Elego Barbura:

Foto: Archiwum RMF

16:00