Co najmniej siedmioro obcokrajowców było wśród ofiar wybuchu paniki podczas Parady Miłości w Duisburgu - poinformowały władze miasta. Zidentyfikowano obywateli Holandii, Włoch, Australii, Chin, Bośni oraz dwie osoby z Hiszpanii. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tragedii.

Burmistrz Duisburga Adolf Sauerland potwierdził na konferencji prasowej, że w wyniku masowej paniki zginęło 19 osób, a 340 zostało rannych. 16 osób zmarło na miejscu tragedii - w tunelu, prowadzącym na teren starego dworca towarowego, gdzie odbywała się Love Parade. Trzy kolejne osoby zmarły w szpitalu. Ofiary śmiertelne to ludzie w wieku od 20 do 40 lat. Do południa w niedzielę potwierdzono tożsamość 16 zabitych. Wśród nich nie ma Polaków.

Ta katastrofa jest tak wstrząsająca, że trudno to wyrazić - powiedział Sauerland. W imieniu mieszkańców miasta wyraził współczucie rodzinom ofiar. Jak dodał, wszelkie pytania o przyczyny tragedii są uzasadnione i trzeba na nie odpowiedzieć. Przestrzegł jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków.

Teren nie był przepełniony?

Władze przekazały policji na potrzeby śledztwa wszystkie dokumenty dotyczące organizacji imprezy. Prokuratura w Duisburgu natychmiast wszczęła śledztwo - powiedział Detlef von Schmeling z prezydium policji w Duisburgu. Dodał, że nie może potwierdzić informacji, iż w sobotniej imprezie w Duisburgu wzięło udział 1,4 mln ludzi, jak twierdzą media.

Położony na powierzchni 230 tys. metrów kwadratowych teren, gdzie odbywał się festiwal, był przystosowany, by pomieścić średnio 300 tysięcy osób. Według szefa sztabu kryzysowego w Duisburgu Wolfganga Raabe w chwili tragedii teren imprezy nie był jednak przepełniony. Zabezpieczało go 4000 policjantów.

Tłok był - tłoku nie było

Koncepcja bezpieczeństwa podczas festiwalu zakładała dostęp na imprezę tunelem od strony południowej. Detlef von Schmeling powiedział, że nie ma informacji, jakoby w jakiejkolwiek chwili w trakcie parady zamknięto wejście. Media relacjonowały z kolei, że ogrodzenia zamknięto przed godziną 17 z powodu przepełnienia. Nie dysponujemy wiedzą, że w tunelu panował tak wielki tłok, iż musiało dojść do tej tragedii - oświadczył von Schmeling. W czasie, gdy nastąpiła katastrofa, policja miała otworzyć drugą rampę, przez którą możliwy był dostęp na teren imprezy.

Tymczasem świadkowie zdarzenia mówili w relacjach, opisywanych przez niemieckie media, że w tunelu panował tłok, w którym trudno było oddychać. Niektórzy wdrapywali się po wąskich schodach na zbocza przed tunelem oraz na konstrukcję słupa, na którym umieszczone były głośniki. Kilka osób spadło, co przyczyniło się do wybuchu paniki - napisał na swoich stronach internetowej dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".