Były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma zaprzecza, żeby miał cokolwiek wspólnego z zabójstwem niezależnego dziennikarza Georgija Gongadzego. "Powtarzam raz jeszcze, że do śledztwa włączono (tzw.) taśmy Melnyczenki, czy też plotki" - podkreślił Kuczma.

Taśmy, o których mówi były prezydent to nagrania pochodzące z nielegalnego podsłuchu w gabinecie Kuczmy. Podsłuch założył pracownik jego ochrony major Mykoła Melnyczenka. Nagrania zostały opublikowane w 2000 r i słychać na nich, jak Kuczma mówi, że należy pozbyć się niewygodnego dla władz dziennikarza.

Żadna ekspertyza, nawet jeśli zostanie dokonana przez ekspertów międzynarodowych, nie potwierdzi, że coś tam jest - powiedział były prezydent. Jak dodał, major Melnyczenko nie zajmował się jego ochroną osobistą. Chcę podkreślić, że nigdy nie był moim ochroniarzem. Był on delegowany z biura ochrony rządu wraz z innymi kilkoma ludźmi, którzy chronili prezydenta przed podsłuchem. (...) Jego zadaniem (...) było wchodzenie do biura czy innego pomieszczenia, w którym miał pojawić się prezydent, (...) i sprawdzanie, czy pod łóżkiem nie ma podsłuchu - dodał Kuczma.

Pod koniec marca ukraińska prokuratura postawiła Kuczmie zarzuty nadużycia władzy. Chodziło o wydanie nielegalnych poleceń "osobom urzędowym" w MSW, co w konsekwencji doprowadziło do zabicia Gongadzego w 2000 roku.