Na dachu biura premiera Japonii Shinzo Abego wylądował dron, na którym służby bezpieczeństwa znalazły śladowe ilości substancji radioaktywnej - podały lokalne media. Policja podkreśliła, że poziom promieniowania był niski i nieszkodliwy dla ludzi.

Publiczna telewizja NHK poinformowała, że na miejsce wezwano specjalny oddział saperów policyjnych. Funkcjonariusze znaleźli na dachu małego drona z zamontowaną na nim kamerą i przyczepioną butelką wody. W celu wyjaśnienia tej sprawy wszczęto postępowanie - poinformował rzecznik rządu Yoshihide Suga zwracając uwagę na konieczność prawnego uregulowania zasad korzystania z dronów.

Kiedy doszło do incydentu premier Abe przebywał na szczycie Azja-Afryka w Indonezji. Na razie nie wiadomo kto wysłał drona i dlaczego to zrobił. Media sugerują, że może mieć to związek z decyzją japońskiego sądu o ponownym uruchomieniu elektrowni nuklearnej na południowym wschodzie kraju.

Jedna z japońskich firm planuje rozpocząć masową produkcję dronów, których zadaniem byłoby monitorowanie poziomu promieniowania radioaktywnego. Władze w Tokio rozważają możliwość testowania takich urządzeń na obszarze elektrowni atomowej w Fukushimie, w której w roku 2011 doszło do awarii wywołanej trzęsieniem ziemi i tsunami.

(mal)