W Górskim Karabachu, w rejonie, który miały kontrolować rosyjskie siły pokojowe, pojawiły się wojska Azerbejdżanu – poinformowało ministerstwo spraw zagranicznych Armenii. „Sytuacja w Górskim Karabachu pozostaje napięta” – podkreślono.

Jednostki sił zbrojnych Azerbejdżanu zaatakowały w nocy bazy armii armeńskiej. "Sytuacja w Górskim Karabachu pozostaje napięta" - podkreśliło w piątkowym oświadczeniu ministerstwo spraw zagranicznych Armenii.

Wczoraj azerskie siły przekroczyły granicę terenu, za który odpowiedzialne miały być pokojowe siły rosyjskie. Azerowie mieli się pojawić we wsi Parukh. Według mediów, Rosjan w Górskim Karabachu nie ma, bo walczą w Ukrainie.

"Te agresywne działania Azerbejdżanu pokazują, że Baku wciąż rażąco łamie trójstronne porozumienie pokojowe, zgodnie z którym zaprzestano działań wojennych, a strony zatrzymały się na swoich pozycjach. Wzdłuż granic rozmieszczono siły pokojowe Federacji Rosyjskiej" - podało ministerstwo.

Wcześniej Azerowie mieli odciąć Górski Karabach od jedynego gazociągu zasilającego region.

"Liczymy na to, że rosyjskie siły pokojowe, na których obszarze odpowiedzialności doszło do prowokacji, podejmą działania zmierzające do tego, by azerskie wojska natychmiast wróciły na swoje pozycje i wypełniły zobowiązania zawarte w porozumieniu trójstronnym" - podkreślono.

Konflikt w Górskim Karabachu

Separatystyczny Górski Karabach to ormiańska enklawa, znajdująca się de iure (wg prawa) na terytorium Azerbejdżanu. Region ten oraz kilka przylegających do niego terenów (również na terytorium Azerbejdżanu) od wojny w latach 90. ubiegłego wieku kontrolowali Ormianie.

We wrześniu 2020 roku Azerbejdżan podjął próbę odzyskania kontroli nad regionem. Po sześciu tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i zdobycze terytorialne, w nocy z 9 na 10 listopada podpisano trójstronne (Armenia, Azerbejdżan oraz Rosja jako gwarant) porozumienie pokojowe.

Na jego mocy doszło do zawieszenia broni, a do regionu wprowadzono rosyjskie siły pokojowe, które mają tam pozostać co najmniej do 2025 roku. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu oraz trzech rejonów przylegających do niego. Drogę łączącą Armenię ze stolicą separatystycznego regionu Stepanakertem, określaną jako korytarz laczyński, mają ochraniać rosyjskie wojska.

Porozumienie, które wywołało euforię w Azerbejdżanie, stało się przyczyną konfliktu politycznego i protestów w Armenii. Opozycja i wielu jej zwolenników wyszło na ulicę, domagając się dymisji premiera Nikola Paszyniana jako "zdrajcy". Rozejm uznali oni za kapitulację.