Co najmniej 15 osób zginęło, a 60 zostało rannych po zawaleniu się dachu kościoła w mieście Madero, w meksykańskim stanie Tamaulipas, na północnym zachodzie kraju. Do tragicznego zdarzenia doszło podczas niedzielnej mszy świętej, w wypełnionej wiernymi świątyni.

Na miejscu wypadku przez wiele godzin trwała akcja ratownicza z udziałem kilkuset osób z obrony cywilnej, Czerwonego Krzyża oraz lokalnej ludności, która pomagała wydobyć uwięzionych w ruinach świątyni ludzi. W akcji poszukiwawczej brały udział także psy ratownicze. 

Gubernator stanu Tamaulipas przekazał, że wszyscy zostali wyciągnięci spod gruzów. Ratownicy przeszukali także teren z kamerami termowizyjnymi.

Najnowsze dane mówią o 15 osobach, które zginęły. Kolejne 60 osób przewieziono do pobliskich szpitali. Meksykańska gazeta Milenio informuje, że wśród ofiar było m.in. małe dziecko, a także para z 8-letnim synem.

W trakcie śledztwa, jak podały służby, analizowany jest zapis z jednej ze znajdujących się w pobliżu kościoła kamer. Na nagraniu widać moment zawalenia się dachu świątyni.

Z informacji przekazanej przez biskupa Jose Armando Alvareza, ordynariusza diecezji Tampico, wynika, że do tragicznego zdarzenia doszło podczas chrzcin - pod koniec nabożeństwa, kiedy wierni przyjmowali komunię świętą. Poprosił także o modlitwę za ocalałych.

W tej chwili prowadzone są niezbędne prace, aby wyciągnąć ludzi, którzy nadal znajdują się pod gruzami - przekazał w nagranej wiadomości udostępnionej w mediach społecznościowych.

Katastrofę przeżyła m.in. Josefina Ramírez, która zdarzenie opisała w mediach społecznościowych. 

"Dzięki Bogu, żyję (...). Bałam się, że już nie zobaczę mojej pięknej rodziny (...). Nie wiem, jak się wydostaliśmy" - napisała. 

Lokalne media poinformowały, że jednej z uwięzionych pod gruzami osób udało się wysłać wiadomość w aplikacji WhatsApp, która pomogła ratownikom ją odnaleźć.